
Zaczęłam czytać Bishop jeszcze na studiach, w latach 90. Od tamtej pory do kilku ulubionych wierszy wracałam tyle razy, że znam je na pamięć, a mimo to wciąż mnie zaskakują, odsłaniając kolejne poziomy znaczeń czy przeoczone wcześniej szczegóły.
Na przykład to, że w wierszu Łoś (The Moose), o którym pisałam już na łamach „Przekroju”, pasażerowie autobusu w obecności tytułowego zwierzęcia zaczynają zachowywać się jak dzieci. Kiedy ogromna łosica – może matka? – nieśpiesznie ogląda autobus, unieruchomiony na drodze właśnie dlatego, że się pojawiła, milkną monotonne rozmowy o chorobach i innych nieszczęściach, a podróżni ulegają ekscytacji, którą trudno opisać inaczej niż jako niczym nieuzasadnioną radość