„Bycie komikiem nie jest zajęciem dla osób, które siebie nie znają – zbyt łatwo mogą się zranić. Trzeba odwagi, żeby przed kamerą wykrzywiać twarz w grymasach, siły, żeby to potem oglądać na ekranie” – mówi Jim Carrey, który postanowił zdjąć maskę błazna.
Artur Zaborski: Wiesz, że maczałeś palce w tym, jak patrzę dziś na świat i na ludzi? Kilkanaście lat temu zdzierałem CD-ROM z nielegalnie nagranym Zakochanym bez pamięci Michela Gondry’ego, w którym z Kate Winslet odegraliście dramat bohaterów stających przed decyzją, czy wymazać sobie część wspomnień. Nie zliczę czasu spędzonego na zastanawianiu się, co bym zrobił, gdybym miał taką możliwość.
Jim Carrey: To przykład na to, jak ważne jest, by w filmie były zawarte idee, które mają też bezpośredni wpływ na aktora. Dla mnie przełomowym filmem był Truman Show Petera Weira. Pozwolił mi zrozumieć, czym jest bycie wolnym. Byłem pod wielkim wrażeniem tej historii, która do dziś się broni. Odkryłem wtedy na planie bardzo dużo na swój temat, zauważyłem, jak mocno próbuję żyć życiem, które zaprojektowali mi inni: agenci, fani, rodzice, partnerki, producenci, reżyserzy – mógłbym tak bez końca. To był moment