Powiedzieć, że Walter F. Otto (1874–1958) był wybitnym filologiem klasycznym, to za mało: wartość jego dzieła wykracza znacznie poza filologię. Żeby dobrze sobie uświadomić oryginalność tego badacza, zacznijmy od przypomnienia słynnej anegdoty, zgodnie z którą podczas rozmowy z kolegą po fachu, Karlem Reinhardtem, Otto miał przyznać, że w pełni uznaje realność greckich bogów i że wierzy w Zeusa.
Poważne traktowanie greckich bogów jako bogów właśnie – a nie „pojęć ogólnych”, metafor, poetyckich fikcji, deifikowanych postaci historycznych itd. – jest także podstawowym założeniem metodologicznym pracy Otta. Dionizos rozpoczyna się od porywającego wprowadzenia, poruszającego problematykę z zakresu mitu i rytuału, będącego gwałtowną polemiką z teoriami religii z przełomu XIX i XX w. Otto celnie wydobywa ukryte przesłanki tych teorii – takie jak usilne dopatrywanie się we wszelkich przejawach kultu funkcji praktycznych czy protonaukowych. Zdaniem Otta przesłanki te są projekcjami umysłów współczesnych badaczy, czyli takich umysłów, które nigdy nie doświadczyły boskiego objawienia. Pod tym względem lektura dzieła Otta, przypomnijmy, wydanego w 1933 r. może nadal okazać się dla wielu bardzo odświeżająca, zważywszy, że współczesne coraz popularniejsze koncepcje religii, wychodzące z kręgów badaczy i badaczek kognitywistycznych, najczęściej sprowadzają się do powielania XIX-wiecznych, naiwnych, „racjonalistycznych” uproszczeń. Sposoby myślenia o starożytnej religii, które redukują ją do zjawiska naiwnego i infantylnego, spotykają się z ostrym (delikatnie mówiąc) sprzeciwem Otta. W Dionizosie stara się on oddać na tyle, na ile na to pozwala język i formuła książki, wielkość, powagę i głęboki sens objawienia tego niesamowitego boga.
Otto w niezrównany sposób rozszyfrowuje znaczenie mitologii i rytuałów związanych z tym bogiem. Na podstawie analizy filologicznej neguje popularną do dziś tezę, zgodnie z którą Dionizos nie był greckim bóstwem, lecz bóstwem importowanym z Tracji, gdzieś ze Wschodu (badacze również mają nawyk umiejscawiać to, co wydaje im się „obce”, na Wschodzie). Rozważa starożytną dialektykę życia i śmierci, znaczenie boskiego szaleństwa. Stara się oddać grozę i niesamowitość ekstatycznego pochodu bachantek. Odmalowuje zapomniane obrazy kapłanek przygotowujących święte wino. Wyjaśnia, dlaczego Dionizos był przedstawiany pod postacią maski zawieszonej na kolumnie, otoczonej bluszczem. Zbyteczne dodawać, że wielka wiedza Otta pozwala mu zgrabnie przeskakiwać od niezliczonej liczby autorów starożytnych przez analizę malowideł wazowych do współczesnej mu literatury antropologicznej. Jak zauważa w przedmowie profesor Włodzimierz Lengauer, na tym również polegało nowatorstwo metody Otta: znajomość antropologii i etnologii pozwalała mu rzucić nowe światło na świat starożytny).
Dionizos jest napisany piórem pełnym energii i pasji. Podobnie jak w przypadku innego wielkiego profesora filologii klasycznej, Fryderyka Nietzschego, styl pisarski Otta przesiąknięty jest oburzeniem wobec powszechnego niezrozumienia geniuszu starożytnych. I trzeba przyznać, że najczęściej to oburzenie jest zasadne.
Tyle mówiąc, staje się jasne, że Dionizos to nie tylko erudycyjna lektura dla starożytników, lecz także dla czytelniczek i czytelników Nietzschego, Carla G. Junga i Jamesa Hillmana.