Siedząc w ogrodzie, przebiera nasiona
sobie tylko znanych roślin, może zwierząt,
równie dobrze mogła wymyślić te wszystkie
gatunki,
a my przyjmujemy, że one istnieją.
Palce wykrzywione ma już jak gałęzie,
mimo wszystko nawleka, przebiera i tka
kolejne nitki, byty, cekiny,
tłucze pchły.
Nagle przypomina sobie wiersze z podstawówki
drugi, trzeci, ciągiem, dumna deklamuje,
łapie naraz śliskie języki pamięci,
uśmiecha się przekornie:
„Widzicie? Pamiętam”.
W jej ustach Inwokacja napisana na nowo,
każdy tekst się mieni, gadką sypie skry
– może właśnie stąd dzika, cętkowana
skóra babci, pokoleniowa
mimikra.
Piegowate ramiona wytuliły pół świata
ręce, które leczą, szykują posiłek:
„Smaruj masłem, nie nożem!”. Zaklęcie –
i niezdrowe wnet staje się czymś
zdrowym.
Cierpliwa jak ciepły kamień polny
przypomina sobie:
„Ktoś znów pukał w szybę w nocy,
więc ktoś umarł. Ale nie ja!
Przecież tu jestem, mówię i tyle jeszcze
roboty”. Siedzi w ogrodzie na zydelku jak w transie.
Mruczy tajną wyliczankę. Wyciąga z ziemi
długie, długie, niekończące się lejce.
Komentarz autorki:
To nie pierwszy mój wiersz, w którym występuje Babcia Stasia. Przebywając u niej ostatnio na wsi, uświadomiłam sobie, że mam w głowie jej niezmienny, ikoniczny obraz, a ona przecież się zmienia, zwłaszcza po osiemdziesiątych urodzinach. I choć nadal jest bardzo ruchliwa, ma figlarne iskierki w oku i żartuje, szybko staje się coraz drobniejsza, a jej duch jakby odkleja się od ciała. Nie zawsze słucha. Najbardziej widać to po pamięci – powtarzamy jej różne rzeczy, a ona zapomina, że już o nich rozmawialiśmy. Albo po babcinych palcach, które chcą zdziałać mnóstwo rzeczy, a „drewnieją”.
Zapisałam momenty, w których „babcia nagle przypomina sobie” i w błysku olśnienia wyciąga z głębokiej studni całą jaskrawość, płynność świata. Jakby przywracała dawny porządek i poczucie bezpieczeństwa. „Hej, to jeszcze nie koniec!”… Kim jest ten człowiek, który był obecny przez całe moje życie i który ma wpływ na tyle innych żyć? Jestem z niej bardzo dumna. Myślę, że zamieni się kiedyś w wieczne drzewo, które będzie do nas mówiło i dalej nas chroniło.