Pod powierzchnią świata oblaną LED-em smartfonów trwa ledwie uchwytna fosforescencja. Słowa, w których znajduje ona odbicie, są wolne. O tajemnicach poezji z Pawłem Próchniakiem, autorem książki Promieniowanie tła. Szkice o wierszach i czytaniu, rozmawia Grzegorz Przepiórka
Grzegorz Przepiórka: Zastanawiam się, jak mamy rozmawiać o świetle w poezji, skoro wiersze to sfera pełna niejasności. Wisława Szymborska pisała: „Tylko co to takiego poezja/ Niejedna chwiejna odpowiedź/ na to pytanie już padła/ A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego/ Jak zbawiennej poręczy”. Pan wie?
Paweł Próchniak: Rozpoczynam swoją książkę stwierdzeniem, że wiersz jest miejscem tajemnicy, co można potraktować jako przypis do tego cytatu z Szymborskiej. Spotkanie z poezją jest wejściem w przestrzeń tajemnicy, a jednocześnie to spotkanie z konkretnym układem słów. I jest w tym spotkaniu coś z dreszczu. Większość ludzi w pierwszym odruchu powie – to nie dla mnie, to jest zbyt ciemne, zbyt dziwne, nie moje. Czytam wiersze od dawna i jestem przekonany, że poezja jest dla ludzi. Inna nie ma sensu. Jest głosem człowieka skierowanym do człowieka. Bywa ciemna, być może zawsze pozostaje w jakiejś mierze niezgłębiona, ale jest dla ludzi.
Czy poezja nam cokolwiek rozjaśnia?
Gombrowicz twierdził, że literatura nie jest po to, żeby rozjaśniać i ułatwiać, ale żeby utrudniać. Poezja wkracza w ciemność, mierzy się z nią. Bierze na siebie ciemność naszego świata i ciemność ludzkiego doświadczenia. Niczego nie ułatwia. Ale jednocześnie jest jak rozbłysk, który rozświetla ciemność. Niekiedy to jest iluminacja, innym razem rozpoznanie ukrytej poświaty, fosforescencji, promieniowania tła. Niekiedy w tym rozbłysku jest mocne, przenikliwe doznanie ciemności, doznanie nocy świata i doświadczenia. Tajemnica poezji polega też na tym, że nawet twórczość, która emanuje światłem, ma w swoim jądrze coś ciemnego, jakiś zwęglający się knot, który płonie dziwnym, ciemnym ogniem i ten ogień żywi się ciemnością, a jednocześnie ją rozświetla.
A może wystarczy, że poezja wytrąca, prowokuje, pobudza, zwłaszcza w epoce wzmożonego wpływu algorytmów, które nami sterują?
Tak, wiersze często zbijają z tropu, drażnią, rozdrapują rany. To jest ważne. Ale jeszcze ważniejsze wydaje mi się coś innego. Żyjemy w świecie coraz bardziej jałowym. Toniemy w pustosłowiu, w pianie podróbek. Realna przestrzeń naszego życia jest utkana z optymalizujących algorytmów i ze skryptów obsługiwanych przez boty. Jest do znudzenia pragmatyczna i rzeczowa, a przez to żałośnie miałka i mdła. Jej kod źródłowy to zestaw procedur instrumentalizujących ludzkie doświadczenie,