Drugie odkrycie Ameryki Drugie odkrycie Ameryki
Przemyślenia

Drugie odkrycie Ameryki

Paulina Wilk
Czyta się 3 minuty

Za życia opublikowała 77 opowiadań. A żyła nie raz, nie dwa. Wielokrotne przeprowadzki od Alaski, przez Montanę i Kalifornię po Chile i Meksyk, nowe prace – w szkole, szpitalu, centrali telefonicznej i przy sprzątaniu, kolejni mężowie i synowie dali jest wiele wcieleń. Te zaś rozpalały prozę przejmująco realistyczną, melancholijnie dowcipną, pozbawioną złudzeń, ale przesyconą nadzieją i determinacją. Lucia Berlin żyła i pisała do bólu, w obu tych wymiarach triumfowała.

Zmarła przedwcześnie jako autorka o wąskim, choć wiernym gronie wielbicieli jej nietuzinkowego talentu. Dopiero kilka lat później Ameryka oszalała z zachwytu, wybuchły pochlebstwa, a pośmiertnie wydane opowiadania trafiły do zestawień najważniejszych premier 2015 roku. Dwa lata po amerykańskiej premierze Instrukcji dla pań sprzątających dociera do nas zbiór utworów pisarki, o której dziś za oceanem nikt nie mówi inaczej niż „genialna“. Wspaniałe opowiadania, których akcja dzieje się przeważnie na amerykańskim zapleczu, na polski przełożyła Dobromiła Jankowska.

Każda z opowieści to osobne uniwersum, w które wpada się już w pierwszym zdaniu. Różne są języki, różne scenografie. Podmiejski autobus, publiczna pralnia, nocny dyżur na oddziale szpitalnym, apartament pod niebem. Przed oczami natychmiast stają bohaterowie Ameryki – tej innej, nie ze snu, tylko przydrożnej, zadłużonej, osamotnionej, nieubezpieczonej, obcesowo i bez polotu bogatej. Ludzie na krawędzi, przywykli do życia bez pewności, leczą śmiechem swoje frustracje, wybuchają złością w bezradności, ale są i niezdolni do agresji – zbyt zmęczeni, zbyt dobrze rozumiejący reguły swojej egzystencji. Albo tylko wściekli, skupieni na przetrwaniu, zjeżeni. Tytułowe panie sprzątające (Berlin była jedną z nich, utrzymywała synów wykonując różne, zwykle niestałe zajęcia, największe sukcesy odnosiła jako nauczycielka) wracają z pracy biorąc nieszkodliwy odwet na swych pracodawczyniach. Obmawiają je, plotkują, chichoczą. Berlin spisuje porady dla domowych sprzątaczek jak manual obsługi klas wyższych, wraz z ich kompleksami, tkliwym ego i czającą się pod makijażem rozpaczą.

W scenach z miejsc publicznych, tak w Ameryce nielicznych i przypisanych uboższym, Berlin uchwyciła pogranicze smutku i niespełniena, ale także coś istotniejszego: niedostrzeganą przez wielkie narracje i główny nurt życia sferę, w której codzienni ludzie odnajdują swoje radości, odnoszą zwycięstwa nad przeciwnościami. Jedno gorące spojrzenie wymienione między starzejącą się pielęgniarką i unieruchomionym pacjentem, dwa serdeczne zdania w kolejce do wiecznie zacinającej się pralki. Życie opowiedziane w opiłkach, które nikogo innego nie obchodzą, przy których nikt się nie zatrzymuje.

Lucia Berlin w jednym z opowiadań odsłania, komu zawdzięcza dar dostrzegania. Pisze o mamie, która nie przeoczała, uczyła ją patrzeć. Z krótkich form osadzonych w prozaicznych okolicznościach wyłania się istnienie, którego wagę, autentyczność prawdopodobnie mogła dostrzeć tylko zmęczona, pracująca matka, zmagająca się z lękiem i z własnym alkoholizmem. Tak pisze ktoś, komu zdarzało się upadać i podnosić. I komu udało się pokonać trudności.

Ten zbiór ma swój odpowiednik w fotografii. Jest skrabem odnalezionym poniewczasie, dziełem surowego talentu, którego nikt nie kształtował. Tak świat pokazywała Viviane Maier, nikomu nieznana i niezamężna opiekunka do dzieci, która pozostawiła po sobie archiwum olśniewających zdjęć amerykańskich ulic i ich mieszkańców. Ona – tak jak Lucia Berlin – patrzyła, gdy inni odwracali wzrok.

Każde z opowiadań tego tomu to klejnot. Przeczytajcie choć jedno.

 

Czytaj również:

Pan O i sprawy okrągłe Pan O i sprawy okrągłe
i
projekt okładki: Mateusz Kaniewski
Opowieści

Pan O i sprawy okrągłe

Łukasz Kaniewski

 

Pan O podpisywał się zawsze tak samo, literą O. Następnie w środku litery stawiał kropkę. Jeśli nie stawiał kropki, robił co innego – otaczał O drugim okręgiem.

Czytaj dalej