Fenomen albo powód do wstydu. Muzyczny bękart albo kopciuszek, który zabłysnął po trzydziestce. Obiekt miłości albo nienawiści… A może gustu muzycznego wcale nie musimy kłaść na ostrzu noża?
Grzegorz Przepiórka: Liczyłem, że zaczniemy efektownie od coming outu, tymczasem tuż przed rozmową wyczytałem, że prywatnie od disco polo bliższe ci są Rammstein i Metallica.
Judyta Sierakowska: Co nie oznacza, że słucham tylko cięższych brzmień. Na nich się wychowałam, są mi najbliższe, ale lubię też muzykę filmową, stare dobre kawałki Michaela Jacksona, Tiny Turner, Felicjana Andrzejczaka czy Małgorzaty Ostrowskiej. Oprócz tego, kompozycje Hansa Zimmera, Gustavo Santaolalli, George’a Gershwina. Katuję też Carminę Buranę Carla Orffa… Wiem, straszny rozrzut, muzyczne borderline. Swoje kawałki mogę wskazać w zależności od humoru. Czasem odwrotnie, to muzyka mnie wprowadza w nastrój. Przy utworach bez tekstów lepiej mi się pisze, przy mocnych brzmieniach wyrzuca złość, przy sentymentalnych płacze, a przy tanecznych pląsa i odkurza (śmiech).
Zakładam jednak, że zbierając materiał do książki…
Uprzedzę pytanie. Tak, słuchałam.
Jak twoje lubiące ciężkie brzmienia ucho odbierało falsety podczas koncertów?
Koncerty to pikuś w porównaniu z godzinami przesłuchiwania w domu twórczości z ostatnich trzech dekad. Mimo to nie widziałam w tym problemu… choć może precyzyjniej byłoby powiedzieć, że nie słyszałam. I nie jest to kwestia przyzwyczajenia, raczej zrozumienia. Wiedziałam, po co to robię i dlaczego oni śpiewają falsetami. Na taki sposób wykonania było zapotrzebowanie już w latach 90., a wraz z przebojami przeniknął on do dyskotek, sal weselnych czy, z czasem, na imprezy plenerowe.
Czy powinno mnie to martwić, że mi nie przeszkadza disco polo? Myślę, że są większe problemy na tym świecie niż cudzy gust muzyczny. Nigdy zresztą nie kategoryzowałam ludzi ze względu na to, jakiej muzyki słuchają. Nie zaklnę się i nie rzucę tekstem z Twojej generacji, że „nigdy w życiu nie pokocham dziewczyny, która słucha disco polo”. Staram się nie używać określeń takich jak nigdy i zawsze.
Już w swoim pierwszym reportażu w ogóle zajmowałaś się