Dwoje na krawędzi Dwoje na krawędzi
i
rysunek: Zbigniew Lengren
Doznania

Dwoje na krawędzi

Jarosław Mikołajewski
Czyta się 2 minuty

Jest ich dwoje. Jedno na krawędzi dnia, drugie na skraju nocy. Razem, ale osobno. Poetycka opowieść Jarosława Mikołajewskiego.

– Gdzie jesteś?

– Na krawędzi dnia. A ty?

– Na skraju nocy.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

– To strasznie daleko…

Ich słowa, w jedną i w drugą stronę, niósł wiatr.

– Idę – powiedziała.

– I ja – odparł, i nie wiedzieli, czy idą za sobą, czy może do siebie.

rysunek: Zbigniew Lengren
rysunek: Zbigniew Lengren

– Coś widzę… Coś jasnego… Jakąś sylwetkę. Albo promień słońca… A ty?

– Ja widzę coś ciemnego. Coś jeszcze bardziej ciemnego niż noc.

– Rozumiem. Bo to moje coś jest jaśniejsze od dnia. Jest tak jasne, że prawie tego nie widać.

– Rozumiem, bo to moje coś jest tak ciemne, że wydaje się czarną dziurą w ciemności.

– Powodzenia. Idź przed siebie i staraj się to ominąć. Albo się tym ogrzać.

– Dobrej drogi. Ty też przejdź obok tego. Albo wejdź w to i poczuj. Jeśli będzie to miłe.

– Opowiesz?

– Opowiem.

***

– Nie daje mi spokoju, jak można wyjść z nocy i tak prawie natychmiast wejść w dzień.

– Ja też nie mogę zrozumieć, jak to jest, że przed chwilą byłem w świetle, a już się przyzwyczai­łem do nocy… A wiesz?… Ja w to wszedłem…

– I co to było?

– Dreszcz.

– Ciemny dreszcz?

– Z zewnątrz ciemny, ale jasny we mnie.

– Ja też w to weszłam. Było na pozór jasne, ale we mnie stało się ciemne.

– Dreszcz?

– Niepokój. Ale nie drżałam. Drżała tylko ta noc. Cała noc. I gwiazdy nad głową.

***

– Gdzie jesteś?

– Na skraju lodu.

– Skąd wiesz, że to lód?

– Bo robi się jasno. Widzę krawędź dnia. A stoję na krawędzi lodu.

– Uważaj, lód może pęknąć.

– A ty? Gdzie jesteś?

– Na skraju łąki. Widzę, chociaż robi się ciemno… A wiesz?… Ta ciemność we mnie, ta pozostałość po tamtej gorzkiej jasności, dziwnie pojaśniała. Nie myślę teraz o niej jako o czymś ciemnym.

– A jak?

– Jako o czymś własnym. Jak gdyby to stało się moje.

– Dziwne. Bo ta jasna ciemność stała się dla mnie…

– Przykra?

– Nie.

– Obca?

– Nie. Obojętna. Jak gdyby jej nigdy nie było.

***

– Gdzie jesteś?

– Na jakiejś łące… Chyba. Bo nic już nie widzę. Tylko jakąś sylwetkę.

– Ja też.

– Co „też”?

– Ja też jestem na łące i też widzę sylwetkę.

– Jasną?

– Ciemną… Przystanęła.

– Moja też przystanęła.

– Moja ruszyła przed siebie i upadła. Potknęła się o coś.

– Ja też.

– Twoja też się potknęła?

– Nie. Ja się potknąłem. I upadłem… Podasz mi rękę?

***

– Tak, tak, przepraszam… Trzymasz mocno?

– Mocno… Aha, przepraszam. Powinienem był się przedstawić. To jestem ja.

– A to jestem ja.

– Bardzo mi dziwnie.

– Bardzo mi też.

– Boję się.

– Czego? O co?

– Że zejdziemy z krawędzi.

– To byłaby bieda.

– Tak, masz rację. Byłaby bieda.

– Początek końca.

– Masz rację: początek końca.

***

– Zostańmy tutaj na zawsze.

– Chyba nie ma żadnego zawsze. Nawet jeśli zostaniemy, dogoni nas dzień albo noc.

– I dzień, i noc.

– Niech się dzieje, co chce.

– Niech.

Czytaj również:

Życie Życie
i
„Portret mężczyzny”, Rembrandt, 1632 r./MET (domena publiczna)
Doznania

Życie

Rubem Fonseca

„Życie jest jak pudełko czekoladek; nigdy nie wiesz, na co trafisz” – lubił powtarzać Forrest Gump. O prawdziwości tych słów przekonał się na własnej skórze bohater niniejszego opowiadania.

Popijaliśmy akurat piwo w ba­rze i naraz ktoś powiedział, że według jakiegoś filozofa życie jest niebezpieczne. Wszyscy świetnie wiedzą, że filozofowie tylko wygadują głupoty, i temat się urwał; ktoś tylko dodał, że niebezpieczne może być nawet zjedzenie jabłka czy wypicie wódeczki.

Czytaj dalej