
Polski krajobraz męczy mnie i fascynuje. Jest dwuznaczny, powiedziałbym wręcz – dialektyczny. Planistyczna nieporadność łączy się z niespotykaną inwencją twórczą, natura miesza się z urbanistycznym chaosem, przepych graniczy z nędzą. Piękno i zgroza, rozwój i upadek. Tak już mamy. Zawsze na granicy. Między północą a południem, wschodem i zachodem, Azją a Europą, komunizmem i kapitalizmem, nudą a napięciem, niebem a piekłem. Jesteśmy ludźmi pogranicza, dychotomia to nasz chleb powszedni. Dzięki temu rodzą się w naszej przestrzeni zjawiska niesamowite. Jest ich dużo, trudno je opisać. Albo inaczej, niełatwo je uchwycić za pomocą jakiegoś medium, tak by przekazać ich moc, piękno i absurd. Zdarzają się jednak ludzie, którzy to potrafią. Takim człowiekiem jest Andrzej Tobis.
Urodził się w 1970 r. w Wieluniu. Jest malarzem, fotografem i pedagogiem. Od 20. roku życia mieszka w Katowicach, ukończył tamtejszą ASP, której jest obecnie profesorem. Jego najsłynniejszym dziełem jest projekt lingwistyczno-wizualny A-Z Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego, który rozpoczął w 2006 r. i nad którym wciąż pracuje. Tobis postanowił na nowo zwizualizować ilustrowany słownik Biltwörterbuch Deutsch und Polnisch wydany w NRD w 1954 r. Jak zapewnia sam autor, projekt powstał z potrzeby nazwania, zdefiniowania doświadczanej przez autora rzeczywistości. Zasad było mało, ale były one ściśle przestrzegane. Fotografować tylko polski krajobraz, bez retuszu i specjalnych aranżacji. Znajduje się w nim ponad 10 tys. haseł. Efekt jest piorunujący. Oto aktualne (w większości) hasła ze starego słownika zyskały nowe ujęcia, które bawią, intrygują, a przede wszystkim każą nam się zastanowić nad prawdziwym sensem słów, których używamy na co dzień. Słów, które definiują nas i nasze otoczenie.
Byk, Andrzej Tobis; zdjęcie dzięki uprzejmości autora
Betoniarka, Andrze