Liczymy na to, że lista wraz z informacjami dotyczącymi podróżujących – odtworzonymi na podstawie źródeł policyjnych, medycznych i literackich, a także fantazji autora – pozwoli z czasem odkryć prawdę o losie zaginionego pociągu. Zwraca uwagę fakt, że gros pasażerów to mężczyźni, a zdecydowana większość z nich pracowała niegdyś na kolei. Może czytelnikom „Przekroju” uda się zrekonstruować przebieg wydarzeń owej demonicznej nocy.
CZĘŚĆ IV
To już ostatni wagon feralnego pociągu, a w nim:
Wagon ostatni, przedział przedostatni:
Joszt Kazimierz – kierownik górskiej stacji w Szczytniskach, czyli najwyższej położonej (2000 m n.p.m.) stacji w kraju i jednocześnie stacji końcowej na całej linii – z tej też przyczyny przez samego Joszta nazywanej „Ultima Thule”. Jej „granicznemu”, „kresowemu” położeniu (a także składnikom tellurycznym zawartym jakoby w okolicznych skałach) przypisywał Joszt szczególne oddziaływanie: „Żyję na pograniczu dwóch światów” – mawiał, siebie samego zaś określał mianem Charona. Przez miejscowych górali uznawany za „widuna”, umiejącego przewidzieć śmierć napotkanych osób. W ten sposób miał jakoby przewidzieć śmierć wójta Groceli, a także zwrotniczego Głodzika („wprowadzona w błąd jego fałszywym sygnałem maszyna ucięła mu obie nogi”). Jak wynika ze świadectwa przyjaciela (patrz niżej), Joszt wierzył, że umarli żyją dalej w innym wymiarze. [Ultima Thule]
Roman X. – kierownik ruchu w śródgórskiej stacji Krępacz położonej 50 km przed Szczytniskami, przyjaciel Joszta jeszcze ze szkolnej ławy i jeden z pierwszych świadków przesłuchanych po dziwnej śmierci zawiadowcy Szczytnisk. Utrzymywał, że tej nocy otrzymał od Joszta tajemnicze telegramy, które jakoby wysłane zostały już po jego śmierci. Hospitalizowany po tym, jak sam zaczął używać stacyjnego telegrafu do łączenia się z innym wymiarem. [Ultima Thule]
Wagon ostatni, przedział z akwarium:
Florek Antoni – kawaler, bezdzietny, do niedawna strażnik sześciokilometrowego tunelu kolejowego pod Turbaczem (1900 m n.p.m.). Pochodził z rodziny, w której funkcja ta była przekazywana z ojca na syna od czterech pokoleń. „Wzrostu mniej niż średniego odznaczał się niezwykle bladą cerą twarzy i włosem jasnym jak len, niemal białym. Szczególne były oczy. Małe, podobne do pary czarnych paciorków z czerwoną obwódką dookoła źrenicy mrużyły się nerwowo pod wpływem światła, zwężając jak u kota do rozmiarów szpary”. Owe cechy fizyczne tłumaczyłby może fakt, że Florek urodził się i wychował w półmroku tunelu. Z powodu rażących zaniedbań zwolniony z pracy. Stawiał opór, przy próbie zatrzymania uciekł i zaginął (jakby zapadł się pod ziemią). Od tego czasu aż do chwili wykupienia biletu jego nazwisko nie pojawiało się w aktach.
Świadkowie, którzy widzieli Florka na peronie, wspominali o prowadzonym przez niego starcu z długą, mlecznobiałą brodą („sięgająca mu niemal do kolan okrywała przód ciała”). Według innego świadka: „Szczególną była głowa nieznajomego. Silnie wydłużona ku szczytowi czaszki, a spłaszczona po bokach, nie sprawiała wrażenia ludzkiej. W miejscu, gdzie należało spodziewać się uszu, były jakieś małe, szczątkowe otwory. Ust nie miał, bo tego, co je zastępowało, nie można było określić tem mianem; była to raczej szeroka, szczelinowato rozcięta, bezzębna gęba, bez warg i bez dziąseł”. Przypadkowi świadkowie zgodnie twierdzili, że starzec wydawał się mieć ramiona przyrośnięte do ciała: „Pozostały mu wolne tylko same ręce z pięcioma palcami, spiętemi jak u nietoperza błoną skóry, śmieszne, rozczapione, pozbawione swobody ruchów, wiecznie na poziomie bioder — raczej płetwy niż ręce”. Dziwny był też sposób poruszania się, tak jakby i uda starca były zrośnięte.
Podobno za starcem po tafli peronu pełzła „para płazów”, zostawiając za sobą wilgotny ślad. „Miały ciała obłe, na 25-30 cm długie, barwy różowawocielistej, odnóża odległe, przednie o trzech palcach, tylne o dwóch, ogon wiosłowaty, z płetwą. Po obu bokach szyi czerwieniło się potrójne skrzele, a pod cienką, przejrzystą skórą głowy widniały, niby dwie kropki, zmarniałe doszczętnie oczy. Gdy rozchyliły lekko pyszczki, by zaczerpnąć powietrza, zabłysły w zielonej poświacie groty ich drobne, małe ząbki”. Niestety ostatnia relacja jest mało wiarygodna, pochodzi bowiem od dobrze znanego miejscowego batiara i makabundy, który jednak miał w zwyczaju nadużywać alkoholu, przez co nierzadko cierpiał na majaczenie alkoholowe. (Zeznał on także, że starzec-dziwotwór oraz ziemnowodne stworzenia zmieniały kolory i w ten sposób się ze sobą porozumiewały). [Kret Tunelowy]
Wagon ostatni, przedział ostatni
Według wszelkiego prawdopodobieństwa w ostatnim wagonie podróżował także:
Grabiński Stefan – urodzony w 1887 r. w Kamionce Strumiłowej, dzieciństwo spędził w Samborze, gimnazjum skończył we Lwowie. Po odbyciu studiów (filozofia, literatura, filologia klasyczna) na Uniwersytecie Lwowskim pracował jako nauczyciel gimnazjalny w Przemyślu i Lwowie (łacina, historia, język polski). Typ samotnika, aspirujący pisarz (publikujący też pod pseudonimem „Żalny”), gruźlik… Rysopis: niski, szczupły, oczy niebieskie, cera blada, diabelska bródka. Ubrany na czarno, w tego samego koloru kapeluszu, szybki, nerwowy chód. Znaki szczególne: znamię na prawej dłoni poniżej przegubu… Zainteresowania: spirytyzm, mediumizm, piromania, zjawiska paranormalne, demonizm oraz trainspotting.