
Luis i Dolores dopieszczali ten salon latami. Beżowe obicia kanapy i foteli współgrały z biblioteczką z surowego dębu. Dębowe były też stół i zapełniona zdjęciami etażerka. Luis i Dolores na Wielkim Murze, syn Andrés z narzeczoną w Pirenejach, córka Carmen z polskim mężem na warszawskiej Starówce, kółko ornitologiczne w pełnym składzie (Luis, pierwszy z prawej, nie wygląda na swoje 80 lat), wielka rodzina Dolores zgromadzona na urodzinach babci.
Od kilku dni Dolores unikała salonu. Gdy musiała już wejść, żeby podlać kwiaty albo odnaleźć jakiś papier, starała się nie patrzeć na etażerkę, ale ta przyciągała wzrok jak magnes. Wśród zdjęć stała urna. Prosta, kamienna, nawet pasująca do wystroju. Ale przecież nie powinno jej tam być. Była dowodem rażącej dysharmonii, przeraźliwego zgrzytu, który wdarł się w porządek życia.
Urnę przywieźli do domu na drugi dzień po uroczystości pożegnalnej,