Gadające kwiaty
i
„Orchidea Cattleya i trzy kolibry”, 1871 r., Martin Johnson Head/National Gallery of Art (domena publiczna)
Doznania

Gadające kwiaty

Gerald Durrell
Czyta się 20 minut

Dziesięcioletni Gerry poznaje nowego nauczyciela i w końcu nauka przestaje być aż taka bezsensowna. Zwłaszcza ta jej część, która nie ma nic wspólnego z wkuwaniem słówek, a polega na obserwacji ptaków i kwiatów albo rozmowach z pewną ekscentryczną staruszką. Przeczytajcie fragment autobiograficznej książki sławnego brytyjskiego przyrodnika.

Po pewnym czasie otrzymałem przykrą wiadomość, że znowu znaleziono mi nauczyciela. Okazał się nim osobnik nazwiskiem Kralefsky, o rodowodzie, na który składało się wiele narodowości, z przewagą jednak angielskiej! Moja rodzina poinformowała mnie, że jest to człowiek niezwykle miły, a nadto bardzo interesuje się ptakami, więc powinniśmy szybko znaleźć wspólny język. Ta ostatnia wiadomość nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia: spotkałem w życiu wielu ludzi, którzy twierdzili, że interesują się ptakami, a po sprawdzeniu okazywali się szarlatanami, bo nie mieli pojęcia, jak wygląda dudek, albo nie umieli określić różnicy między pliszką kaukaską a zwyczajną. Byłem przekonany, że rodzina wymyśliła tego miłośnika ptaków jedynie po to, by mi osłodzić konieczność ponownego podjęcia nauki. Na pewno cała jego reputacja jako ornitologa wywodzi się z tego, że kiedy miał czternaście lat, hodował kanarka. Ruszyłem więc do miasta na pierwszą lekcję w ogromnie ponurym nastroju.

Kralefsky zajmował dwa górne piętra starego, omszałego czworokątnego budynku na peryferiach miasta. Wdrapałem się po szerokich schodach i z pogardliwą pyszałkowatością wystukałem ostro capstrzyk kołatką zdobiącą frontowe drzwi. Czekałem, najeżony wewnętrznie, i pokopywałem obcasem winno­czerwony dywan. Kiedy miałem właśnie zamiar zastukać ponownie, rozległy się ciche kroki, drzwi otworzyły się szeroko i ukazał się w nich mój nowy nauczyciel.

Natychmiast powiedziałem sobie w duszy, że Kralefsky nie jest istotą ludzką, tylko gnomem, który udaje człowieka, przywdziewając w tym celu nieco staroświeckie, ale bardzo eleganckie ubranie. Miał ogromną głowę w kształcie jaja spłaszczonego z boków, która odchylona do tyłu przechodziła w równo zaokrąglony garb. Sprawiało to dziwne wrażenie, jakby wzruszał ramionami i nieustannie spoglądał ku niebu. Długi, pięknie sklepiony nos o szerokich nozdrzach zakrzywiał mu się pośrodku twarzy, a niezwykle duże, wilgotne oczy miały barwę jasnopiwną. Te oczy były zawsze zapatrzone w przestrzeń, jakby ich właściciel właśnie się budził z transu. Szerokie usta o wąskich wargach świadczyły zarówno o pedanterii, jak i o poczuciu humoru. Teraz miał na twarzy powitalny uśmiech, w którym ukazywał równe, choć nieco pożółkłe zęby.

– Gerry Durrell? – spytał, podskakując jak wróbel w zalotach i machając ku mnie dużymi, kościstymi rękami. – Gerry Dur­rell, prawda? Wejdź, drogi chłopcze, wejdź!

Kiwnął na mnie długim palcem, więc wszedłem do ciemnego przedpokoju, a deski podłogi zaskrzypiały protestacyjnie pod wytartą skórą dywanu.

– Tędy, proszę. Tu, w tym pokoju będziemy pracować

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Pan Bestia
i
"Zorza polarna", Frederic Edwin Church, 1865 r./ Smithsonian American Art Museum (domena publiczna)
Doznania

Pan Bestia

Radek Rak

Opowieść o tym, jak piętnasty syn poławiacza małży zapragnął zostać rycerzem, i o tym, że na niektórych wyspach mieszkają bestie, a na innych nie.

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Chwała niech będzie Bogu w Trójcy Jedynemu i wszystkim Jego świętym. Cześć wielkiemu Dagdzie i Jego potomstwu do czterdziestego pokolenia. Niech nas prowadzą Osjan, Taliesin o Lśniącym Czole i Nimian z Jeziora. Niechaj Nuada w swej srebrnej dłoni przyniesie nam liść z drzewa opowieści, starszego niż najstarsi bogowie, drzewa, którego nikt nie zasadził i o którym nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy wykiełkowało, i nie ma nic, co nie byłoby jego częścią. Amen.

Czytaj dalej