ciało jesiennieje już opadły ręce
nogi i żółte drzewa we mnie wchodzą
osocze to rosół i ja się przelewam
żeby gdzieś osiąść jak męty na sitku
co we mnie ciekłe spływa w dół do rury
co we mnie stałe trzeba wytarować
złożyć rozłożyć trzewia jak harmonię
oddech wyprowadzić cztery stacje obok
a może jestem w bielemku paznokcia
do bańki wessanym pieniążku skóry
a może w odmie albo w tym plastiku
który ją ze mnie prawie wypił ożył
i może prócz brudu coś po mnie zostanie
jakaś wytłoczka moim ciałem pusta
miejsce po moim odciętym ogonku
co weźmie kształt gromu i uderzy w ciebie
Komentarz autorki:
Nogami strajkujących kobiet październik przemaszerowuje w listopad. Otwiera się klamra Święta Zmarłych, w tym roku bardzo gościnna. Tracone są ciała, zostaje wieczysty plastik, wędrujące cząstki, miejsca po. W powietrzu, którym wspólnie oddychamy, miesza się gaz. Siła jest tam, gdzie utrata – otwiera w tobie nie roślinę, lecz zwierzę.