późne wyjście z parteru. spodziewałem się oślepienia
przez słońce zawieszone nad trawnikiem,
betonu w kolorze poszarpanych piór.
lawinowo przyrastały cechy uczuć, mogłem się z nimi zgadzać
lub nie. wcześniej podglądaliśmy ptaki,
i nie ma w tym nic złego,
one widzą nas nieustannie, a my tylko przez moment,
w którym jest jeszcze co wydziobać
z resztek cichego gniazda
Komentarz autora:
Tytuł to słowa wypowiedziane przez mojego dwuletniego wtedy syna do dwóch dorosłych łabędzi płynących ku nam po Jeziorku Kamionkowskim. Poruszyła mnie jego troska o to, czego nie ma, a czego się najwyraźniej spodziewał w jakiejś idyllicznej, rodzinnej formie. Stąd wiersz.