
Jeśliby oulipijczycy wiedzieli, jak łatwo w języku polskim można pomylić ich z olimpijczykami, byliby zachwyceni. Kontrolowane potknięcia były jedną z tych zasad, których przestrzeganie pomagało im poczuć twórczą wolność.
Błąd – jeśli mowa o słowach – kojarzy się rzecz jasna z niewłaściwą ortografią bądź też chochlikami drukarskimi. Z własnej pracy redaktorskiej na zawsze zapamiętam cytowany w pewnym artykule wiersz o smutku, który za sprawą niefortunnej literówki zamienił się w utwór o sutku. Jednak historia literatury dowodzi, że pisarskie potknięcie może stać się również narzędziem wysmakowanej twórczej ekspresji. Mistrzami precyzyjnego użycia błędu w utworze literackim dla wywołania konkretnego efektu – swoistego błędu kontrolowanego – byli pisarze zrzeszeni w Warsztacie Literatury Potencjalnej, czyli w oryginale Ouvroir de Littérature Potentielle, w skrócie OuLiPo. Żeby jednak nieprawidłowość czy uchybienie regułom mogły pełnoprawnie zaistnieć, najpierw należy ustanowić… prawidłowości i reguły. A że oulipijczycy nie mieli problemu z wyobraźnią, w tym przypadku były to reguły nie byle jakie.
Potencjał porządku
Jeśli OuLiPo nie powstałaby w Paryżu w 1960 r., należałoby tę grupę wymyślić. Jej członkowie wyczerpują bowiem wiele pomysłów rodzących się z odwiecznego pytania „co by było, gdyby…” i wcielają w życie literackie zabawy, które teoretycznie wydają się zbyt śmiałe, by doprowadzić je do końca. Dzięki eksperymentom OuLiPo literatura może spokojnie płynąć swoim nurtem – skoro jej klasyczne granice zostały już sprawdzone, najważniejsze pytania zadane, eksperymenty