Buddyjski nauczyciel duchowy wyjaśnia, jak uwolnić w sobie twórczą energię i poczuć radość z tego, co robimy.
Kreatywność podsyca naszą naturalną radość. Kiedy żyjemy twórczo, cieszymy się życiem. Wszyscy mamy tę zdolność, czym jednak właściwie jest kreatywność? Czy przejawia ją artystka trudząca się nad swoim dziełem gdzieś na poddaszu? A może pochylony nad fortepianem muzyk albo twoja babcia, lukrując smakowity placek? A co z sąsiadem, który uprawia ogródek? Nikt nie wątpi, że wszystkie wymienione działania są przejawami kreatywności. Ale kreatywność rozumiana w świetle buddyjskiej tradycji bon to coś znacznie więcej niż pokaz szczególnych umiejętności czy talentów. Jest ona wyrazem naszej podstawowej natury. Kreatywność lub twórczość oraz charakteryzujący ją swobodny przepływ energii mają to samo źródło. Jest nim naturalna przestrzenność naszej najgłębszej istoty. Istotą kreatywności jest spontaniczny napływ pozytywnych wartości, które pochodzą z otwartej przestrzeni źródła wszystkich zdarzeń.
W tradycji dzogczen [praktyka duchowa w buddyjskiej religii bon – przyp. red.], którą praktykuję, owa pierwotna przestrzeń istnienia uchodzi za Matkę (ma). Z kolei niezakłócona świadomość tej przestrzeni nazywana jest Dzieckiem (pu). Jedność Matki i Dziecka zaś jest dynamiczną energią (tsal). Ich wzajemnych relacji nie mamy rozumieć intelektualnie. Możemy je poznać tylko na drodze osobistego doświadczenia. Kiedy przebywamy w stanie pełnej łączności z przestrzennym charakterem naszej najgłębszej istoty, wszystko robimy bez wysiłku. Wszystko wydaje się nam piękne. Jesteśmy gotowi na coś, co odmieni