Gjinjenjé znaczy zanikać
i
zdjęcie: Kiev Office – dzięki uprzejmości zespołu
Opowieści

Gjinjenjé znaczy zanikać

Stasia Budzisz
Czyta się 9 minut

O znikaniu można opowiedzieć na wiele sposobów: językiem, obrazem i brzmieniem. Można też je przemilczeć, tak jak przemilczano zniknięcie w drugiej połowie XX w. Słowińców, ewangelickich Kaszubów. O historii tego ludu, całego regionu oraz o wyjątkowej – opowiadającej właśnie o znikaniu – płycie Gjinjenjé z muzykami Kiev Office rozmawia Stasia Budzisz.

Stasia Budzisz: Wasza ostatnia płyta Gjinjenjé, co w języku kaszubskim oznacza „zanikanie”, dotyka jednego z najbardziej przemilczanych, a zarazem wstydliwych tematów współczesnej historii Polski – Słowińców, ewangelickich Kaszubów, którzy padli ofiarą polonizacyjnej polityki połowy XX w. Opowiedzmy nieco szerzej: kim byli?

Maciej Bandur: To lud, który w okolicach Słupska, nad jeziorami Gardno i Łebsko, dotrwał do XX w. Byli potomkami Pomorzan, którzy w VI w. zasiedlali południowe wybrzeże Bałtyku aż po Noteć. Księstwami zachodniopomorskimi rządzili od XII w. Gryfici i, co warto zaznaczyć, była to jedna z najdłużej panujących dynastii w Europie. Władali dłużej niż Piastowie i Jagiellonowie w sąsiedniej Polsce. Gryfici na Pomorzu rządzili do 1637 r. Doszło wtedy do rozbioru szwedzko-brandenburskiego i pomorska państwowość przestała istnieć, ale Słowińcy zostali. Przede wszystkim zachowali swój język, kulturę, obyczaje, duchowość i legendy. Pod wpływem polityki język stopniowo zaczął zanikać. Ustępował najpierw dolnosaksońskiemu, potem nastąpiła silna germanizacja i Kulturkampf, a ostatecznie Słowińców dobiła polska polityka po 1945 r. To, co o nich wiemy, zawdzięczamy pracy etnografów i językoznawców z przełomu XIX i XX w. Dla nas, Pomorzan, ich dziedzictwo jest absolutnie unikatowe.

Wasza płyta to hołd ich pamięci. Co dokład

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Z duchami za pan brat
i
ilustracja: Daniel de Latour
Wiedza i niewiedza

Z duchami za pan brat

Stasia Budzisz

Pod pewnymi względami na Kaszubach czas się zatrzymał. Wciąż możemy tu skorzystać z usług baby, która odczyni rzucony na nas urok. Albo obejrzeć taniec z obrazami świętych, a nawet poczuć obecność ducha…

Rytuały naszych babć traktujemy z przymrużeniem oka. Śmiejemy się z okadzania, zamawiania chorób czy rytualnego palenia świec. A jednocześnie niektórzy z nas dobrowolnie poddają się temu w kościele. Dajemy się kropić święconą wodą, okadzać kadzidłem, mod­limy się w intencji chorych, spożywamy rytualny chleb. Nie oszukujmy się – to nie są tylko symbole. Zjawisko to sięga dużo głębiej, a swoje korzenie ma w kultach rdzennych, które opierały się na magii. Ta zaś była nieodzowną częścią życia naszych przodków. I bynajmniej nie zakończyła się wraz z epoką, którą opisał Kraszewski w Starej baśni. Zmieniły się jedynie układy, a ona sama przybrała inne formy. Nadal pozostała tym, czym była – myśleniem życzeniowym. Nie zniknęła więc. A już na pewno nie na Kaszubach.

Czytaj dalej