Dla Szerpów Himalaje są miejscem zamieszkanym przez bogów. Kiedy idą w góry z zagranicznymi gośćmi, nie tylko narażają swoje życie, lecz mierzą się też z religijnym tabu. Śmiertelnie niebezpieczna wspinaczka to jednak – paradoksalnie – dla nich jedyna szansa, by przetrwać. Dramat życia u stóp Himalajów pokazuje film dokumentalny „Ściana cieni”, z którego twórcami rozmawia Mateusz Demski
Mateusz Demski: Nakręciliście film u podnóża Kumbhakarny, świętej góry Szerpów we wschodnim Nepalu. Jak tam trafiliście?
Piotr Rosołowski: Na samym początku zafascynowała nas idea świętych gór, czyli takich szczytów, które dla Szerpów i ludu Kirat uchodzą za miejsca sacrum i są dla zwykłych śmiertelników zakazane. Ludzie z tamtego regionu wyznają swoisty kult Himalajów, odnoszą się do gór z pokorą, rozumieją ich ogrom, dlatego przez wieki nikt z nich nie śmiał postawić stopy na ich szczycie. Ale dziś z tej świętości już niewiele zostało.
Eliza Kubarska: Chcieliśmy sfilmować, jak góra traci świętość. Wydarzyło się to już w wielu miejscach, czego najdobitniejszym przykładem jest Everest. Niegdyś była to najświętsza góra Szerpów, nazywana przez nich „matką Ziemi”. Dzisiaj jest dosłownie zadeptana, w sezonie baza u jej podnóża zamienia się w małe miasteczko. Jakiś czas temu krążyły w Internecie