
Pierwszy kontakt
Kilka do kilkunastu dziennie. Tyle propozycji nowych książek trafia na biurka redaktorów w polskich wydawnictwach. A w zasadzie nie tyle na biurka, ile do skrzynek e-mailowych, bo autorzy coraz częściej korzystają z poczty elektronicznej. Propozycje ślą nastolatki, emeryci, lekarze, prawnicy, bibliotekarze, świeżo upieczeni rodzice, byli ambasadorowie. Debiutanci przy pierwszym kontakcie z wydawnictwami bywają niezwykle tajemniczy.
„Dostajemy na przykład wiadomość z dziwnego adresu e-mailowego, a w środku jedno, dwa zdania: »Przesyłam swoją książkę«. Podpisane inicjałami” – mówi Łukasz Najder z Wydawnictwa Czarne. Podobnie jest u Eweliny Angielczyk z wydawnictwa Media Rodzina, do której autorzy czasem nie piszą nic, przesyłając tylko sam załącznik. Redaktorka ma opory, by do niego zaglądać, bo nie wiadomo, co znajdzie w środku. „Czasami w treści wiadomości wklejają sam link. Takiego linku też wolałabym nie otwierać. Kto wie, może to jakiś wirus” – tłumaczy.
Inni stawiają na przyciągnięcie uwagi i&n