Pod koniec czerwca 2023 r. pizzeria Ria w Kramatorsku została trafiona przez rosyjską rakietę. Przypadek sprawił, że wśród gości restauracji był wybitny polski fotograf, Wojciech Grzędziński. Jego zdjęcie przedstawiające kobietę uwięzioną pod gruzami obiegło świat. Do 17 sierpnia fotografie z wojny w Ukrainie można obejrzeć na wystawie w Leica Gallery w Warszawie.
Wchodzisz do galerii i musisz wejść w obraz. Na kotarze wyświelone jest z rzutnika zdjęcie tłumu ludzi. Trzeba rozsunąć kotarę, przedrzeć się przez nich. W środku kilkadziesiąt zdjęć, kilka ekranów i tkaniny z tekstami. Oglądamy zranionych ludzi, miasta w gruzach, steranych żołnierzy i dymy na horyzoncie całkiem ładnego krajobrazu. Dzięki lakonicznym reporterskim podpisom wiadomo, gdzie i kiedy dane zdjęcie zostało zrobione, czasem podana jest też informacja o imieniu człowieka znajdującego się na fotografii lub o tym, na jaką sytuację właściwie patrzymy. Niewiele. Za to na tkaninach można przeczytać 20 dłuższych historii, fragmenty rozmów, poznajemy dużo liczb. Teksty i zdjęcia. Wspólnie opowiadają historie – i rozrywają serce.
Wystawa jest piękna. To nie tylko moje zdanie. Kilka znajomych osób, które już zdążyły ją obejrzeć, także ją tak określiło. A przecież wojna, jej obrazy nie mogą być piękne – więc szybko cofam to słowo. Dziwi dopisek przy wejściu na wystawę: „Wszystkie fotografie przedstawiają rzeczywiste, niearanżowane sytuacje i wydarzenia”. Wydawało mi się, że to rozumie się samo przez się. Ale może właśnie trzeba to doprecyzować.
***
Wojciech Grzędziński: To są zdjęcia informacyjne, opisujące i pokazujące rzeczywistość. Razem z fenomenalnymi tekstami Pawła Reszki stanowią w pewnym sensie dawną formę opowiadania historii. Dawną, bo dzisiaj nie ma jej w prasie. Wystawa jest opowieścią, dokumentalnym zapisem wojny w Ukrainie, od początku konfliktu w 2014 r. – co odzwierciedlone jest w tekstach Pawła. Moje zdjęcia zaczynają się od 2016 r., aż do końca kwietnia bieżącego roku.
To podróż przez wojnę i powtarzalność tych historii. Niezależnie od czasu i miejsca, w którym się wydarzają, opowiadają ciągle o tym