Obraz
Na ścianie wisi obraz i patrzy na chłopca. Obraz przedstawia panią w dziwnym nakryciu głowy, które jest albo czepcem, albo kapeluszem. Pani jest blada, ma uróżowane policzki i usta ściśnięte, jakby szła do dentysty. Chłopiec nie patrzy na panią, tylko na komputer. Na ekranie komputera dwóch klaunów przewraca się, próbując równocześnie wsiąść na konia. Potem jeden klaun zagląda drugiemu do ust i wyjmuje stamtąd długą czerwoną wstążkę. Na końcu wstążki dynda złoty dzwoneczek. Klaun potrząsa dzwoneczkiem, a wtedy drugi klaun robi: „Dzyń, dzyń”. Chłopiec wybucha śmiechem. Blada pani z obrazu, która jest jego praprababcią, też chciałaby się uśmiechnąć. Ale kiedy pozowała do obrazu, jej mąż poprosił, żeby się nie uśmiechała, i tak już zostało.
Wspomnienie
Wielkie samotne drzewo pośrodku równiny. W pobliżu pasie się małe stado krów. Nie są uwiązane, mogą chodzić swobodnie, wyszukując najlepszą trawę albo zanurzając pyski w wąziutkim strumyku, który przepływa obok. Kiedy słońce zaczyna przypiekać, zbierają się w cieniu drzewa, układając się po dwie, trzy na chłodnej ziemi. Tuż przed wieczorem zjawiają się mężczyźni. Siadają na trawie, wypełniając cień podniesionymi głosami i opróżniając butelki. Krowy stoją już wówczas gotowe do drogi. Przyglądają się odpoczywającym niczym wyrozumiałe siostry. Jedna z nich podchodzi do najstarszego i delikatnie trąca go łbem w ramię. Cała scena wygląda tak, jakby narysował ją ktoś, kto dawno nie był w tych stronach.
Okruchy
Na murku przed urzędem siedzi młody mężczyzna. Oczy ma jak dwie szparki, nie rozgląda się, jest raczej wpatrzony w coś, co ukrywa pod powiekami. Z kieszeni płaszcza wystaje mu nadgryziona francuska bułka, zawinięta w plik papierów. Mężczyzna lekko się kołysze, jakby miał za plecami kogoś niewidzialnego, kto delikatnie go popycha. Wokół jego stóp skacze kilka wróbli czekających, czy nie spadnie im coś do zjedzenia. W pewnym momencie, spłoszone przez przechodnia, zrywają się i siadają na gałęziach najbliższego drzewa. Mężczyzna otwiera oczy. Przez chwilę spogląda w stronę ptaków, a potem lekko się uśmiecha i sięga do kieszeni. Wyciąga stamtąd kartkę papieru, ołówek i zaczyna pisać. Pierwsze zdania brzmią tak: „Dziękuję wam, wróble, że pokazałyście mi to drzewo. Gdyby nie wy, nie zwróciłbym na nie uwagi”.
Zegarek
Na stoliku leży zegarek na rękę. Taki okrągły, ze wskazówkami wędrującymi dookoła tarczy. Pewnego razu chłopiec, do którego należy zegarek, zapomniał go nakręcić. „Przez cały dzień było wpół do ósmej”, opowiadał potem. „O wpół do ósmej wstałem. O wpół do ósmej zjadłem śniadanie. O wpół do ósmej poszedłem do szkoły. O wpół do ósmej skończyłem lekcje. O wpół do ósmej zjadłem obiad. O wpół do ósmej zjadłem kolację. O wpół do ósmej poszedłem spać. Kiedy obudziłem się następnego dnia, nadal było wpół do ósmej”.
Opowiadania pochodzą z książki Wojciecha Bonowicza Historie na każdą godzinę, wyd. Znak, Kraków 2022.