W kolejce na poczcie zostałem zaczepiony przez mężczyznę stojącego za mną. Przedstawił się jako profesor sinologii i zaproponował, że opowie mi pewną historię. Przystałem na to bez zastanowienia.
Dawno temu w prowincji Junnan, na północ od Kunming było sobie pięciu braci, którzy zabili swą jedyną siostrę. Zrobili to, żeby ją zjeść. Jedynie jeden z braci nie zgodził się na takie barbarzyństwo, dlatego zakopał głęboko w ziemi piąty kawałek siostry, który mu przysługiwał. Na wiosnę wyrósł w tym miejscu bambus.
– Niesamowite – zauważyłem.
– Wie pan, było to zaraz przy drodze i wreszcie trafił się wędrowiec, który chciał go wyrąbać. Chciał uczynić z bambusa skrzypce. Zamachnął się i nagle usłyszał głos: „Ścinaj nisko, przy samym korzeniu!”. I tak też uczynił. Następnie zrobił z drzewka skrzypce, dzięki którym zrobił wielką karierę. Któregoś dnia z tego instrumentu wyszła dziewczyna i szybko przyjęła oświadczyny muzyka*.
– Co stało się z jej braćmi? – zapytałem.
– Tej samej wiosny pochłonęła ich ziemia.
– Bardzo interesujące – zauważyłem. – Pewnie nic dobrego z nich nie wyrosło.
– Powiem panu coś jeszcze.
– Tak?
– Tak naprawdę to ja jestem wędrowcem z tej opowieści – powiedział profesor ze skromnym uśmiechem.
Dopiero wtedy zauważyłem, że trzyma w dłoniach małe skrzypce.
Nawet chciałem go jeszcze o coś dopytać, choćby o zdrowie małżonki, ale nadeszła moja kolej i musiałem podejść ze swoim awizo do okienka. „Ciekawa historia” – myślałem, podając urzędniczce dowód osobisty.
Niestety, okazało się, że nadawca pomylił numer mojego mieszkania i nie mogę odebrać przesyłki.
Co za nieludzki system!
Fukając pod nosem, szybkim krokiem opuściłem budynek, klnąc okrutnie na powszechną biurokratyzację życia.
* Por. M. Eliade, Traktat o historii religii, tłum. J. Wierusz-Kowalski, Łódź 1993, s. 293.