zamiast kwiatów dostałam nasiona,
bez doniczki, ziemi i światła.
odłożyłam pieniądze, kupiłam poddasze:
słońce rozświetla parapet,
reszta pokoju ciemna.
znalazłam poradnik w sieci:
nieświadomie odnalazłam się w społeczności ogrodniczek.
rozmawiałam kiedyś w kolejce
i zarzucono mi nierozwagę,
że palę, a przecież kwiaty…
nie dymię, jedynie
smog wpada oknem
i macha skrzydłami.
po miesiącach wyszłam z cienia
i dopiero zauważyłam,
że słońce rozświetla nie tylko parapet,
a w doniczce pęcznieją cytryny.
Komentarz autorki:
Pisałam ten wiersz w zadymionym pokoju, w jeden z tych wieczorów, kiedy nadaremnie szukasz światła i trzymasz się owego jasnego punktu w którymś z kątów, z nadzieją, że się powiększy. Były ze mną słowa piosenki Grega Dulliego: „Step into the light, baby”. I tak przy muzyce i oparach, z zabrudzonymi ziemią stopami, wchodziłam w światło. Sosnowski pisał: „Wiersz wychodzi z domu i nigdy nie wraca”. Przeczytajcie go, a potem stwórzcie własną opowieść.
Jeśli podoba Ci się to, co robimy – wesprzyj nas!
Fundacja PRZEKRÓJ