Imperium kontratakuje
Przemyślenia

Imperium kontratakuje

Jakub Popielecki
Czyta się 5 minut

Nowa część Gwiezdnych wojen zaczyna się prawie jak Manifest komunistyczny. Marks i Engels otwierali swój klasyczny tekst przestrogą przed krążącym po Europie widmem. Najnowsza część sagi z „odległej galaktyki dawno, dawno temu” wita nas tymczasem zdaniem „Martwi mówią!”. I już ten wykrzyknik, pierwszy znak interpunkcyjny w sunącym przez kosmos otwierającym tekście, brzmi niczym zgrzyt. Nic dziwnego: to wykrzyknik desperacji.

Powrót „martwych” oznacza bowiem konserwatywny zwrot ku przeszłości, ku owemu „dawno, dawno temu”. Krążące nad nowym filmem J.J. Abramsa widmo nie jest ani „mrocznym widmem” z tytułu jednej z poprzednich części serii, ani tym bardziej widmem komunizmu z Marksa. Wręcz przeciwnie: to widmo kapitalizmu. Dzień dobry, poproszę bilet na Gwiezdne wojny, epizod numer $$: „Korporacja kontratakuje”.

Zrekonstruujmy łańcuch przyczynowo-skutkowy. Poprzednia część gwiezdnej sagi, Ostatni Jedi, choć spodobała się krytykom i zarobiła miliony monet, podzieliła widownię na dwa obozy, zantagonizowane niczym Jedi i Sithowie. Jedni chwalili reżysera Riana Johnsona za to, że wytyczył Gwiezdnym wojnom now

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Tramp
Przemyślenia

Tramp

Jakub Popielecki

Joker jaki jest, każdy widzi: blada cera, zielona fryzura, czerwony uśmiech. Ale porównajcie wersję Jacka Nicholsona z wersją Jareda Leto, wersję Heatha Ledgera z wersją Cesara Romero czy Marka Hamilla – na dobrą sprawę więcej tu różnic niż punktów wspólnych. Na dodatek ich głównym spoiwem jest coś poza samym Jokerem, czyli Batman. Taka migotliwość, nieskończona adaptowalność jest jednak fundamentem jego ikonicznego statusu. Zabójczy klaun nie stoi w miejscu, tylko zmienia się z biegiem czasu, ewoluuje. Pokaż mi Jokera, a powiem ci, który mamy rok.

Kiedy postać jest aż tak plastyczna, rodzi się jednak pytanie: gdzie leży granica między Jokerem a czymś zaledwie jokeropodobnym? W swoim filmie Todd Phillips naciąga strunę do – wydawałoby się – granic możliwości. Joker to zazwyczaj enigma: nie wiemy, kim jest ani skąd się wziął (a jeśli nawet wiemy, to zawsze z marginesem wątpliwości). Joker tymczasem wyjaśnia niemalże wszystko. Co więcej, daje nam Jokera bez – wydawałoby się kluczowego – Batmana. Zabierz klaunowi tajemnicę, zabierz mu Człowieka Nietoperza – i co zostanie?

Czytaj dalej