Jagoda Szelc: Uśmiercanie czarownicy Jagoda Szelc: Uśmiercanie czarownicy
i
Kadr z filmu „Monument”, dzięki uprzejmości Jagody Szelc
Opowieści

Jagoda Szelc: Uśmiercanie czarownicy

Łukasz Kaczyński
Czyta się 18 minut

Łukasz Kaczyński: Martin Scorsese i Jagoda Szelc na jednym zdjęciu w stylowym nowojorskim gabinecie. Wyjaśnisz, o co chodzi z fotografią, którą udostępniasz na Facebooku?

Jagoda Szelc: Zobaczymy, co z tego będzie. Na razie nie ma się co sadzić.

Jak chcesz. Możemy więc spokojnie porozmawiać o Twoim drugim filmie, bo chyba jest z nim problem. Po premierze Monumentu latem na Festiwalu Szkół Teatralnych u części widowni dało się wyczuć rodzaj zawodu: Ale co to jest? Czy to dobry film dyplomowy? Dlaczego to nie Wieża. Jasny dzień 2? „A właściwie dlaczego miałby być” – myślałem.

Powiem wręcz, że Monumentem chciałam od razu stanąć w opozycji do Wieży i szybko być już reżyserką z drugim filmem w dorobku. Wszyscy naokoło są bardzo mili, ale mam poczucie, że zaczynają opisywać mnie jako określoną osobę, że znalazłam się w sytuacji, która nie daje mi możliwości zmiany tego opisu.

Bo masz zdolność – nie powiem wiedźmową, bo to byłoby granie w tę właśnie grę – wprowadzania do obiegu słów, które za Tobą wędrują. Takie wytrychy bywają potrzebne, ale też zgubne – otwieram recenzję i czytam: „Jagoda Szelc to czarownica”, „To wiedźma i nakręciła horror”. I ani autor, ani czytający nie muszą się wysilać. A przecież teraz poszłaś jeszcze bardziej pod prąd filmowi praktykowanemu u nas przede wszystkim jako pokazywane na ekranie perypetie ludzi jak my, w świecie 1:1…

Na razie cały czas słyszę tylko komplementy.

kadr z filmu „Monument”, dzięki uprzejmości Jagody Szelc

Zaraz się zamknę. Ale o ile w Wieży jeszcze trochę musiałaś mieć story, to status Monumentu uwolnił Cię – to czysty obraz, który sprowadzony do fabułki byłby zbiorem freudowsko-jungowskich motywów. To więc Wieża, tylko bardziej.

Zapoznałam się ostatnio z&nbs

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Jagoda Szelc: Film to maszynka do pracy na widzu Jagoda Szelc: Film to maszynka do pracy na widzu
i
Kadr z filmu „Wieża. Jasny dzień"
Przemyślenia

Jagoda Szelc: Film to maszynka do pracy na widzu

Łukasz Kaczyński

Łukasz Kaczyński: Czy masz prawo jazdy, używasz samochodu? Bo z Twoich wypowiedzi, a zwłaszcza patrząc na Twoich bohaterów w Wieży. Jasnym dniu, wyłania się obraz osoby mocno krytycznej wobec dobrodziejstw cywilizacji, które czynią nasze życie bardziej luksusowym, prostszym i wygodnym.

Jagoda Szelc: Śmieszne, bo nienawidzę kręcić scen w samochodzie. Tak, mam prawo jazdy. Dobrodziejstwa owszem, ale gdzie umiar? Nawiązujesz do tego, że często powtarzam, iż znajdujemy się dziś w sytuacji pasażerów samochodu wiszącego nad przepaścią, którym się wydaje, że wciąż kontrolują sytuację?

Nawet nie, myślę o pierwszej z opozycji, na których zbudowałaś film. Zaczyna się ujęciami, w których kamera filmuje nocą monstrualną siatkę dachów, kominów, potem ulic, po których jak w Grand Theft Auto porusza się samochód bohaterów – a potem zmienia się perspektywa, jest dzień i kamera podąża za nim wśród zielonej gęstwy. Twoi bohaterowie z jednego układu – miasta – przenoszą się w inny, który nie jest tak kontrolowany przez nich i opiera się na innych busolach niż na przykład ten GPS, który ich zawodzi w lesie.

Film miał zaczynać się od czegoś, co wygląda jak matryca komputera, czegoś industrialnego, i kończyć się wejściem w las. Kamera miała pracować w trybie od punktu zero i zbliżać się do samochodu, stopniowo zmieniając kąt. Ta scena ma długą historię – kręciliśmy ją trzy razy, była szczegółowo zaplanowana w 3D, ale cały czas nawalały nam drony. Jeden spadł, z drugim przyjechał jakiś szowinista i puszył się, ale jak przyszło co do czego, to praca okazała się dla niego za trudna, w końcu z trzecim dronem przyjechał Paweł Sudoł i zrobił, co trzeba. Fajnie, że dostrzegłeś GPS, nie wszyscy widzą, że bohaterowie od początku znajdują się w przestrzeni, której nie mogą łatwo kontrolować.

Czytaj dalej