Jak człowiek z kotem Jak człowiek z kotem
Przemyślenia

Jak człowiek z kotem

Jakub Popielecki
Czyta się 3 minuty

Trudno powiedzieć, kiedy światowa kotofilia sięgnęła szczytu. Całkiem możliwe, że nastąpiło to w momencie, gdy ktoś wrzucił na YouTube’a filmik, w którym kot miauczy motyw przewodni z Gry o tron. Nie ulega jednak wątpliwości, że rozwój zjawiska znacznie przyspieszyło pojawienie się Internetu, stworzonego najwyraźniej tylko po to, by ludzie mogli dzielić się kocimi memami. Kotofilia jest jednak mocna również w realu. Ostatnio jej siłę poczułem na własnej skórze, gdy w wypełnionej po brzegi sali kinowej rozległa się burza oklasków. Aplauz stanowił zwieńczenie seansu filmu Kedi – sekretne życie kotów. Nie tyle dokumentu, co doku-mem-tu.

Reżyserka Ceyda Torun zabiera nas na ulice Stambułu, który – jak się okazuje – jest jedną ze światowych kocich stolic. Jak informują nas otwierające film napisy: Stambuł to miasto z sięgającą tysięcy lat historią, a koty od zawsze miały w nim swoje zaszczytne miejsce. Imperia upadały i podnosiły się – a koty patrzyły na to swoim obojętnym wzrokiem. Nawet dziś ulice najludniejszego miasta Turcji pełne są czworonogów, w zasadzie niczyich, żyjących na półdziko. A jednak doskonale zasymilowanych z dwunożnymi mieszkańcami metropolii. Kedi to – w skrócie – portret kilkorga z nich.

Zadanie wydaje się proste: wyceluj obiektyw w kota i czekaj, aż wydarzy się jakaś memogenna magia. I faktycznie, Sekretne życie kotów pełne jest zabawnych mikroobserwacji: a to kot grający ze szczurem w kotka i myszkę, a to kot proszący o smakołyki z fasonem mafioza zbierającego haracz na dzielni. Torun zgrabnie chwyta kamerą dwoistość, która decyduje o charyzmie futrzaków. Niby emanujących śmiertelną powagą i dostojnością, a zarazem milusich, przypominających mięciutkie futrzane kłębki. Reżyserce udaje się jednak coś więcej niż tylko rozśmieszyć i rozczulić. Każdy z jej kocich bohaterów jest tu jakiś, autorka potrafi przybliżyć nam ich indywidualne charaktery. Częściowo dzięki zaprzyjaźnionymi ze zwierzakami ludźmi, którzy opowiadają o nich do obiektywu. Ale również dzięki sprawnej robocie filmowej: kamerze gładko meandrującej kocim szlakiem czy bezbłędnym sklejkom montażowym.

Owo „indywidualne traktowanie” pozwala unaocznić, że kot kotu nierówny. Na tym jednak nie koniec. Kedi dokumentuje również cały wachlarz relacji kot–człowiek, całe spektrum ludzkich pomysłów na kota. Ktoś mówi, że kot jest jak człowiek. Ktoś inny, że jak kosmita. Większość rozmówców zgadza się, że czworonogi mają niezwykłą umiejętność „wyciągania” złej energii. Że ich obecność ma terapeutyczną moc. Że stanowią remedium na stres i traumę. Ktoś idzie jeszcze dalej i dostrzega w nich boskich emisariuszy. Po kotach ich poznacie, można by rzec górnolotnie. Czworonóg wyrasta tu przecież na papierek lakmusowy, barometr ludzkich nastrojów, trosk i marzeń.

Pasuje zatem, że Kedi ma też bohatera drugoplanowego – jest nim Stambuł. Torun zastanawia się, jaki los czeka koty w perspektywie zmieniającego się miasta. A przy okazji dotyka – bardzo delikatnie – kwestii politycznych. Za kocim pośrednictwem mówi o zmieniającej się Turcji. Jedna z rozmówczyń reżyserki krytykuje więc zacieśniającą się patriarchalną kulturę, przyznając, że jedynie w widoku giętkich, wolnych kotów znajduje ujście dla swojej stłumionej kobiecości. W którymś momencie pojawia się z kolei ujęcie kota na tle antyprezydenckiego graffiti-kalamburu głoszącego… „Erdo-gone”. Oczywiście, z kociego punktu widzenia to sprawy mało ważne. Koty wszak chodzą własnymi ścieżkami. Kedi jednak ładnie pokazuje, jak czasem te ścieżki przecinają się z ludzkimi.

Czytaj również:

Humor z zeszytów greckich Humor z zeszytów greckich
i
Giuseppe Maria Crespi, „The Wedding at Cana”, 1686 r., Wirt D. Walker Fund (domena publiczna)
Dobra strawa

Humor z zeszytów greckich

Łukasz Modelski

Wytrawne wino to w wielu językach wino „suche”. Dania ostre są „hot”, czyli gorące, rybę skrapiamy cytryną, powolnych nazywamy flegmatycznymi, a gwałtownych – cholerykami. Te przekonania, nazwy i obyczaje zawdzięczamy greckim dietetykom, którzy definiując właściwości pokarmów, ustalili kulturowe kody.

Piąte i czwarte stulecie przed Chrystusem było w Grecji okresem szczególnego intelektualnego fermentu i myślowym skokiem w nowoczesność. Podczas gdy jońscy filozofowie przyrody mieli nadzieję na odkrycie uniwersalnej zasady rządzącej rzeczywistością dzięki obserwacji świata zmysłowego, Sokrates – uznając te poszukiwania za jałowe – skoncentrował się na badaniu ludzkiej duszy (psyche). Niemal równolatkiem Ateńczyka był Demokryt, pochodzący z niezbyt wówczas popularnej trackiej Abdery. Według niego świat składał się z niepodzielnych atomów, a struktura przedmiotów oraz ich cechy – w tym smak – miały zależeć od ich kształtu i ułożenia. Słodycz na przykład zapewniały atomy gładkie, gorycz zaś chropawe. Niezależnie od słuszności ich teorii wiedza wynikała już z rozumowania, a nie doświadczenia, co stanowiło zapowiedź nowych czasów.

Czytaj dalej