Nie warto wierzyć we wszystko, co się przeczyta. No chyba że się bardzo chce! Przypominamy tekst wielkanocny z dawnego „Przekroju”.
Było to dawno, bardzo dawno temu, kiedy Chrystus – sprzedany przez Judasza za 30 srebrników i uwięziony – miał stanąć przed obliczem Piłata.
Matka Boska bardzo się bała tego sądu, nie wiedziała, co jaśnie wielmożny Piłat będzie miał do zarzucenia Jej Synowi i myślała, jakby srogiego pana udobruchać. Wtedy to sąsiadki poradziły Jej, żeby zaniosła Piłatowi kopę jajek. Więc Matka Boska wymalowała je ślicznie w kolorowe desenie i poniosła, ale zły Piłat nie dał się przebłagać nabiałem i wydał Chrystusa faryzeuszom.
Na pamiątkę tego to świątobliwego wypadku lud nasz od dawien dawna maluje jajka na Wielkanoc, zwąc je pisankami, kraszankami, mazajkami, lub skrobankami. Że zaś od wsi do miasta niedaleko, więc obyczaj kolorowych jajek na stole wielkanocnym przeszedł z ludu w inne warstwy społeczne i ostał się. Kiedy w XVIII wieku książę Sapieha z Derecznej urządził wielkanocne śniadanie, to na stole znalazło się 8760 pisanek, bo każda symbolizowała jedną godzinę w roku.
Przed Wielkanocą, w chałupach chłopskich na Podhalu i w krakowskim, na Kurpiach i w łowickim nie tylko maluje się pisanki. Żeby było weselej w to miłe Bogu i ludziom święto Zmartwychwstania – robi się także z kolorowego papieru wycinanki, które zdobią ściany, piece i szyby okien. A robi się je tak pięknie, że te wycinanki i pisanki przestają być zabawą, a stają się sztuką ludową, bardzo oryginalną, nieznaną poza Polską nigdzie.
Ale podziwianą! Żebyście uwierzyli, to powiem Wam tylko tyle, że to wszystko, co tu napisałem, wyczytałem… we francuskim miesięczniku „Arts et Métiers Graphiques”.
Tekst pochodzi z nr 154–155/1948 r. (pisownia oryginalna), a możecie przeczytać go tutaj.
Więcej tekstów Jerzego Waldorffa znajdziecie w naszym archiwum cyfrowym.