Sławomir Kuligowski pisał: „A jeśli kiedyś nadejdzie sen, to przyjmę go w ciemno i z zamkniętymi oczami”. Nie myślał co prawda o grach karcianych, ale w tym wypadku przypadkiem miał rację.
Nie potrzeba bowiem otwierać oczu, aby docenić kunszt tej pozycji. Wystarczy karty wziąć w ręce, by poczuć odpowiednią fakturę wykonania, tak charakterystyczną dla produktów z nieco wyższej półki. Jeśli jednak zdecydujesz się oczy otworzyć, nie tylko jakość uznasz za wyjątkową. Nie mniejsze wrażenie robią piękne ilustracje i zdobienia kart. Ich autor – Marcin Minor – postawił na poetycką i oniryczną stylistykę.
Pierwsze zetknięcie z grą Sen jest zatem nad wyraz miłe. Czy dalej jest równie dobrze?
Uspokajam zainteresowanych: tak! Uczestnicy gry mają za zadanie odwiedzić świat snów – krainę spokojną, przyodzianą w ciepłe barwy, w której występują postacie zarówno przyjazne, jak i nieprzystępne. W świecie tym przegraną symbolizują kruki: im mniej ich w talii rozgrywającego, tym większa szansa na wygranie rundy. Szczegółowego opisu reguł nie będę umieszczał w recenzji, ponieważ zostały sformułowane w niezwykle przystępny sposób i bezproblemowo wprowadzą uczestnika w meandry rozgrywki. Dzięki temu mogą wziąć w niej udział i 10-latek, i jego rodzice czy dziadkowie. Warto jednak zaznaczyć, że dla wielu młodszych dzieci będzie ona zbyt trudna, ponieważ należy przewidywać cudze i planować własne ruchy – losowość wpływa na grę w niewielkim stopniu.
Recenzowana pozycja jest odrestaurowaną wersją Rat-a-Tat Cat, zdobywcy tytułu Gry Roku 1996 według MENSA USA, jednak nie potrzeba niezwykle wysokiego ilorazu inteligencji, aby czerpać z niej przyjemność. Co więcej, przepiękne ilustracje i prostota rozgrywki udowadniają, że choć nie jest to gra na długie godziny, pozwoli na spędzenie miłego popołudnia z rodziną. I mimo że nie jestem wytrawnym znawcą gier karcianych, tej daję pełną rekomendację. Dlaczego? Idealnie spełniła swoje zadanie, dostarczając mi odpowiedniej dozy rozrywki.
Egzemplarz recenzencki dostarczył sklep Grapla.pl