Jak zostałem Żydem Jak zostałem Żydem
i
Rembrandt van Rijn (1648) Żydzi w synagodze/ zbiory Met Museum
Doznania

Jak zostałem Żydem

Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Czyta się 19 minut
Pamięci Jana Herziga

1.

Irytowali mnie głośnym zachowaniem. Akcentem, który ranił uszy. Ich język wydawał mi się prostacki, nadużywający słowa „kocham”. Kocham te lody! Kocham ten autobus! Kocham to muzeum! Kocham te kanapki! Kocham ten kraj! Kocham to miasto! Przez to, że wszystko i wszystkich kochali, odbierając miłości cześć, powagę, głębokie znaczenie, nie należeli do tych, którym mógłbym zaufać. Moje uprzedzenia skutkowały tym, że nigdy nie zależało mi na wydaniu przekładu za wielką wodą. Tego minimalizmu nie podzielał wydawca. Kiedy zgłosiła się tłumaczka, wyjaśniając w entuzjastycznym e-mailu, że wszyscy nieźle moglibyśmy zarobić na ostatniej powieści, nie pozostało mi nic innego, jak tylko się zgodzić. Lubiłem Aloisa. Od debiutu, w który zainwestował sporo, każda moja następna książka ukazywała się nakładem wydawnictwa „Most”. Ekstrawertyczny, leworęczny, wysoki brunet, obarczony chorwackimi korzeniami matki, po przeczytaniu elektronicznego listu momentalnie zadzwonił.

– Martin?

– Tak, słucham?

– Stary, nie zgadniesz!

– Mam zgadywać?

– Nie, ale napisała do mnie Julia Korn. Była cudowna! Cudowniejsza od ciebie!

– Jasne… Ale, kim do cholery, jest Julia Korn?

– Julia jest amerykańską tłumaczką żydowskiego pochodzenia.

– No i co z tego?

– Jej e-mail był niesamowity! Podnieciłem się. Chyba zwariuję z radości.

– Tylko spokojnie. Alois, o co chodzi?

– Przeczytała twoją ostatnią powieść.

– No, słucham.

– I wiesz, co napisała?

– Nie.

– Napisała, że powieść jest świetna!

– To dobrze.

– Znalazła amerykańskiego wydawcę.

– To chyba nie jest trudne. Wystarczy otworzyć książkę telefoniczną.

– Martin, nie rozumiesz? Wydawca oferuje 50 tysięcy dolarów zaliczki, z których 30 będzie twoich. Jak się zgodzisz. Zgodzisz się, prawda?

– Dam ci znać.

2.

Niemiecki Julii Korn był bezbłędny. Po piątym e-mailu zacząłem podejrzewać, że wychowała się w Austrii czy Niemczech, wyszła za Amerykanina, wyjechała, nauczyła

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Rozkosz i kara Rozkosz i kara
i
Paul Cézanne, „Boy With a Straw Hat”, 1896 via WikimediaCommons
Opowieści

Rozkosz i kara

Silvina Ocampo

Tworzeniu sztuki często towarzyszy pasja, której owoce bywają pozaestetyczne i zupełnie nieoczekiwane…

W każdy poniedziałek punktualnie o czwartej trzydzieści po południu zaprowadzałam swojego syna Santiaga do atelier Arminda Talasa, który miał namalować jego portret: takie były polecenia mojego męża. Wzorem naszych przodków zlecał różnym wybitnym malarzom portretowanie kolejnych potomków rodu, ponieważ w jadalni naszego domu wisiały już wizerunki jego pradziadków autorstwa Prilidiana Pueyrredóna; moi antenaci, pędzla Fabrego, znajdowali się w sypialni; mój ojciec zaś, w indiańskim przebraniu, dzieło Bermúdeza, trafił do przedpokoju; z kolei siostra mojej babci w stroju amazonki, namalowana przez V. Dupita, wylądowała w ciemnym zakątku na schodach.

Czytaj dalej