Z libańskim pisarzem Iljasem Churim, jednym z najważniejszych współczesnych intelektualistów Bliskiego Wschodu, o dramatycznych splotach historii i teraźniejszości rozmawia Aleksandra Lipczak.
Aleksandra Lipczak: Od czego się zaczęło?
Iljas Churi: Od odkrycia, że w mieście Lidda [hebr. Lod – przyp. aut.] istniało kiedyś założone przez izraelskich żołnierzy getto dla Palestyńczyków. Byłem naprawdę zdumiony.
Nie był to znany fakt?
Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt o tym nie pisał. Można powiedzieć, że nie mieściło się to w naszych ramach myślenia. Dzisiejsze międzynarodowe lotnisko w Izraelu nosi imię Davida Ben Guriona. Wcześniej, pod brytyjską okupacją, nazywało się Lydda Airport, bo leży blisko Liddy. Po wylądowaniu możesz powiedzieć taksówkarzowi: „zabierz mnie do getta Arabów” – i on będzie wiedział, o co chodzi. Ale jak w przypadku wielu takich historii, nikt głośno o nich nie mówi, bo są zbyt bolesne. Podobnie jest w rodzinach: są tematy tabu, o których się nie wspomina. Ma się wrażenie, że kiedy powie się o nich na głos, wszystko eksploduje.
Lidda to był odosobniony przypadek, czy gett było więcej?
Odgrodzone dzielnice stworzono po wojnie 1948 r. w większości większych palestyńskich miast: Ramallah, Hajfie, Jaffie, Akce… Niesamowite było to, że nazwa „getto” wyszła od izraelskich żołnierzy. Palestyńczycy w ogóle nie znali tego słowa. W Palestynie, jak wszędzie na Bliskim Wschodzie, byli Żydzi, ale nigdy nie mieszkali w gettach. To bardzo katolicki i europejski koncept. O tym, że termin był zupełnie nieznany na Bliskim Wschodzie, świadczy fakt, że Palestyńczycy byli przekonani, że getto to po prostu hebrajska nazwa na arabską dzielnicę.
Dzieci getta. Mam na imię Adam to opowieść o Nakbie, czyli katastrofie, którą przeżyli w 1948 r. Palestyńczycy. 800 tys. z nich straciło wówczas swoje domy, wielu padło ofiarami czystek etnicznych.
Mam na imię Adam to pierwsza część trylogii. Po arabsku ukazała się już druga jej część, niedługo mają się pojawić pierwsze tłumaczenia na inne języki. A ja kończę właśnie pisać trzecią. To historia mężczyzny, który jako dziecko został znaleziony przy piersi swojej zmarłej matki w czasie eksodusu mieszkańców Liddy w lipcu 1948 r. [w czasie wojny izraelsko-arabskiej, która wybuchła po ogłoszeniu niepodległości przez Izrael – przyp. aut.]. Większość z nich została wygnana z miasta po jego zajęciu przez Izraelczyków. W czasie tego długiego marszu śmierci wiele osób zmarło. Było bardzo gorąco, brakowało wody i jedzenia, a izraelscy żołnierze trzymali uchodźców