W sobotę jeżdżę do Złotych Tarasów
Oglądać sklepy – to dobre na smutek!
Ileż tu kurtek, butów, rarytasów…
Chodzę, jak ongiś Profesor Filutek,
Lecz bez laseczki – oto znamię czasów…
Mam torbę żelków i krówek-ciągutek
Kupionych tanio w podziemnym Carrefourze.
Jem i jak kocur w słońcu, oczy mrużę.
Czy smutek mija? Nie, lecz mniej przygniata
Bo go zagłusza refren Despacito
Grający z Bershki, jak wspomnienie lata,
Jesieni, wiosny… Do głów nam go wbito,
Więc wszystkie myśli jak pająk oplata.
Śpiewaj to w głowie, kliencie-najmito!
Śpiewaj, kolejne kupując towary,
Aż uśpisz smutek… Takie dzisiaj czary.
Ja nie kupuję, tylko raczej patrzę.
To też usypia, a taniej kosztuje.
Tu mam kolczyki, ówdzie odkurzacze
Lub empetrójki – i zaraz się czuję,
Jak dziecko chore, które zaklinacze
Poją wywarem, a świat w krąg wiruje,
Aż, zasłuchane w zaklinaczy głosy
Zobaczy przyszłość – w jednej kropli rosy.
Ja też widziałem… Z gruzów H&M-u
Kosmiczny badacz odcisk nasz wyłowi.
Spojrzy zdziwiony i zapyta ,,Czemu?”,
Lecz mu głos żaden z gruzów nie odpowié.
Sam w osypiskach martwego systemu
,,Nic ciekawego”, nada partnerowi,
I nas, przed laty tu krążących dzieci,
Nieświadom westchnie – i w gwiazdy odleci.