Kiedyś istniał styl, który wyrażał dostojność i przymioty związane ze statecznym wiekiem. Dawno jednak straciliśmy chęć, by ubierać się jak ludzie dojrzali. Wiek stał się płynny, a starość opcjonalna, moda zaś mami obietnicą wiecznej młodości.
Odpowiedzmy sobie na pytanie: czy starsze kobiety, powiedzmy po sześćdziesiątce, pojawiają się na okładkach luksusowych magazynów mody? Dwie dekady temu byłoby to niemożliwe. Dziś jest inaczej. W czerwcowym numerze brytyjskiego „Vogue’a” z 2019 r. znalazło się czarno-białe zdjęcie Madonny (rocznik 1958). Przyjrzyjmy się tej fotografii, jej nieco tęsknej i mrocznej stylistyce. Artystka w dżetowej koszuli leży w wannie wypełnionej mlekiem. Melancholijne spojrzenie kieruje poza kadr. Jest kobietą o nieskazitelnej twarzy – niczym gwiazda dawnego Hollywoodu – zamyślona, może poruszona fragmentem książki, którą trzyma na piersiach.
W innym wydaniu tego samego pisma (maj 2019 r.), które było dedykowane dojrzałym kobietom, na okładce pojawiła się Jane Fonda (rocznik 1937). Aktorka pozuje w modnym białym topie częściowo odsłaniającym ramiona. Subtelnie podpiera twarz dłonią. Zdaje się kontemplować hasło z okładki – słowa Picassa: „It takes a long time to become young” (Potrzeba sporo czasu, by stać się młodym). Wreszcie na okładce brytyjskiego „Vogue’a” z czerwca 2020 r. widzimy błękitnooką Judi Dench (rocznik 1934) w kwiecistym trenczu od Dolce & Gabbana. Zdobywczyni Oscara jest obecnie najstarszą kobietą, która wystąpiła na okładce magazynu kojarzonego z młodością i perfekcyjnymi ciałami.
Dama w pewnym wieku…
Mam w pamięci moją babcię Michalinę (rocznik 1920), która przekraczała siedemdziesiątkę na początku lat 90. Siwe włosy wystające spod toczka z norki, płaszcz typu pelisa, prosta spódnica za kolano, elegancka, zapięta pod szyją bluzka. Okładki z Madonną i Fondą nie przypadłyby jej do gustu. Leżeć w wannie, w ubraniu, z książką? Piękny obrazek, ale to fantazja dobra dla nastolatek. Gdzie powaga związana z wiekiem? Oburzyłoby ją również odsłanianie ramion i dekoltu. Co to za pomysł, żeby udawać młodszą? Jako elegancka żona krawca przeglądała żurnale i kultywowała inne obyczaje.
Na okładce brytyjskiego „Vogue’a” z 1948 r. opublikowano zdjęcie damy z siwymi włosami, w toczku, z broszką w klapie eleganckiego żakietu. Fotografię wykonano na tle wrześniowego pejzażu korespondującego z jesienią jej życia. Kim była owa szykowna pani? To Mrs. Exeter – fikcyjna elegantka, stworzona przez redaktorów i stylistów magazynu, by uosabiać ideały „Vogue’a” adresowane do starszych kobiet. Fenomenowi pani Exeter, która „pisywała” felietony i „występowała” w sesjach, przyjrzała się dr Charlotte Greenhalgh w książce Aging in Twentieth-Century Britain. Jej wiek był ściśle określony: dobiegała sześćdziesiątki i „nie wyglądała ani dnia młodziej”. Choć w sesjach wcielały się w nią młodsze modelki, jej strój i aparycja komunikowały jasno – to dama w pewnym wieku. Wieku, z którym jest pogodzona i który obdarował ją wieloma przymiotami: mądrością, opanowaniem, dostojnością i roztropnością. Cnoty te reprezentowała na łamach „Vogue’a”. Była rzeczowa podczas spotkań, promieniała skromnym pięknem w czasie kolacji. Zawsze poważna i wyrafinowana. O swoim wieku mówiła z akceptacją. „Wybaczyłam sobie moją 80-centymetrową talię. Pojednałam się z opadającymi ramionami i znikającymi brwiami. Zawarłam pokój z żółknącą cerą”.
Coś od Diora dla seniora
Cnoty pani Exeter znajdowały odzwierciedlenie w jej stroju. Przejawiały się w wysmakowanych detalach, subtelnych kolorach, kroju, który współgrał z sylwetką. Jej styl nie był jednak staroświecki. O nie, pani Exeter była trendy! Ówczesną modę – elitarną, opartą na rzemiośle i jakościowych tkaninach – kierowano do wąskiego grona kobiet w wieku średnim i dojrzałym, z określonej grupy społecznej. Przy czym wiek średni rozpoczynał się wówczas w okolicach trzydziestki, a nawet wcześniej, zaraz po wyjściu za mąż. „Mój nowy żakiet? Jest teraz nowoczesny!” – pisała pani Exeter o wciętym w talii kostiumie autorstwa Christiana Diora. W komplecie z suto marszczoną spódnicą na planie koła tworzył styl, który przeszedł do historii jako New Look. Propozycje Coco Chanel, Huberta de Givenchy’ego czy Cristóbala Balenciagi również przeznaczone były dla kobiet w średnim wieku. Hiszpański projektant w szczególności dbał o starsze klientki, na których drapował swoje opływowe fasony. W pracowni żartowano, że maestro lubi, kiedy kobieta ma brzuszek.
Dziewczęta mogły jedynie marzyć o równie wytwornej garderobie. Nikt nie inwestował w drogie stroje dla dorastających panien. Wyjeżdżające na studia nastolatki pakowały do walizki ze dwie sukienki, spódnicę, kilka bluzek, sweter, kurtkę lub palto. Moda młodzieżowa była skromna i jako taka praktycznie nie istniała. Opierała się na fasonach, które nosili rodzice.
Idzie nowe
Wszystko uległo zmianie w latach 60. XX w. Rewolucję kulturową, która ogarnęła wtedy Europę i Amerykę, ówczesna redaktorka naczelna amerykańskiego „Vogue’a”, Diane Vreeland, określiła terminem youthquake [neologizm nawiązujący do słów youth, czyli „młodość”, i earthquake – „trzęsienie ziemi” – przyp. red.]. Potężny ruch młodych zmienił nie tylko modę, lecz także inne dziedziny kultury: kino, muzykę popularną, obyczaje i podejście do seksualności. Rozwój technologii i powszechny zakaz pracy nieletnich sprawiły, że po raz pierwszy w historii nastolatkowie mogli konstytuować własną kulturę i określać tożsamość. Młodzi artyści komponowali muzykę, pisali teksty, tworzyli literaturę, opisując życie własnym językiem. Narodziła się kultura młodzieżowa – z odrębną estetyką, odmienną od gustów i preferencji rodziców. Dorośli zaczęli być postrzegani jako zwolennicy koszmarnej polityki: wojny w Wietnamie, dyskryminacji kobiet i Afroamerykanów. „Nigdy nie ufaj nikomu po trzydziestce” – wypisywali na transparentach zbuntowani fani rocka podczas koncertów. Nie tylko młodym Amerykanom wiek dojrzały jawił się jako straszny. Wśród Europejczyków również dochodziło do wybuchów niezgody na zastany świat.
Moda, którą inicjowali młodzi, była tania, kolorowa, krzykliwa i powszechnie dostępna – dzięki przemysłowi i nowym technologiom. Zarówno w Europie, jak i za oceanem pokolenie powojennego wyżu demograficznego stanowiło potężną grupę nabywczą. Rynek nie mógł ignorować jej potrzeb. I nie musiał! Odkąd zaczął królować poliester, nikt już nie żałował tkanin na sukienki. W Stanach coraz większą popularnością cieszyły się dżinsy. Levi Strauss wypuścił nowe modele podkreślające kobiecą sylwetkę. W Paryżu Yves Saint Laurent projektował krótkie sukienki o geometrycznych wzorach inspirowane sztuką nowoczesną. Kobieca figura traciła krągłości i przybierała dziewczęcy kształt litery H. W ogarniętym falą rock and rolla Londynie powstawały pierwsze butiki z rzeczami ready-to-wear oferujące tanią konfekcję masowej produkcji. „Drogie rzeczy są po prostu niemoralne, a New Look jest dla nas zupełnie nieistotny” – mówiła projektantka Mary Quant, proponując nową długość spódnicy, która kończyła się kilkanaście centymetrów nad kolanem.
Mini odzwierciedlała najważniejszą zmianę w modzie: zrywamy z dorosłością, inspirujemy się stylem dziewczynek! Odważna, odsłaniająca nogi spódniczka stała się też symbolem wyzwolenia seksualnego kobiet, których ekonomiczna niezależność była ważnym motorem przemian kulturowych w latach 60. Nowatorskie trapezowe kroje, wyraziste wzory op-art pojawiły się nawet za żelazną kurtyną, m.in. w kolekcjach Mody Polskiej. Dyrektorka kreatywna marki Jadwiga Grabowska, wówczas po sześćdziesiątce, była zafascynowana nową kulturą i modą młodzieżową. Modelki zapamiętały ją jako nowoczesną. Inaczej współpracownicy. „Nam się wydawała ona niebotycznie stara, choć zaryzykuję, że była młodsza ode mnie dzisiejszej. No ale turban, dopasowany kostium, torebeczka jak u królowej angielskiej – to robiło swoje” – wspomina projektantka Kalina Paroll w książce Aleksandry Boćkowskiej To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL.
Rewolucja lat 60. zniosła bez wyjątku uwielbienie dla staroświeckich rzeczy.
„Jeszcze w latach 50., w katalogu Sears Roebuck hasło »Kapelusze dla matrony« zachęcało do kupna. Zaledwie dekadę później wszystko, co stare, uznano za złe i pozbawione gustu”
– zauważyła na łamach „The Racked” Linda Przybyszewski, autorka książki The Lost Art of Dress: The Women Who Once Made America Stylish. Świat wartości starszej damy stał się anachronizmem.
Na początku lat 60. pani Exeter zniknęła ze stron „Vogue’a”. Nie było już w nim miejsca dla kobiet w jej wieku. Nie pasowały do nich wysokie kozaki, krótkie sukienki, sztuczne rzęsy i styl hippie. Magazyny zaczęły promować nieosiągalne standardy atrakcyjności i szczupłości. Wyznaczały je Veruschka, Edie Sedgwick czy Twiggy, z infantylnym pseudonimem i dziewczęcą sylwetką. W 1965 r. Helen Brockman, amerykańska wykładowczyni wzornictwa, autorka podręcznika The Theory of Fashion Design, wyjaśniała adeptom projektowania, że mogą wybierać jedynie pomiędzy „młodą” a „młodzieńczą” stylizacją. Wyrafinowanymi strojami dla dojrzałych kobiet nie było sensu zawracać sobie głowy, fabryki odzieży po prostu ich nie produkowały.
Dojrzałość w cenie
W końcu starsi pozazdrościli młodym swobodnej obyczajowości oraz atrakcyjnego stylu i zaczęli ich wiernie naśladować. Przemysł szybko podchwycił tę tendencję, ponieważ ów trend łatwo było wdrożyć do masowej produkcji. Ogromny wpływ na kształtowanie się młodzieńczego kanonu piękna należy przypisać również firmom związanym z urodą, zarabiającym na odmładzaniu. „Dotyczyło to głównie czasopism, w których koncerny kosmetyczne kupowały reklamy. Dzięki temu mogły oddziaływać na sposób przedstawiania kobiet i mody w magazynach. W latach 90. dodatkowo pojawiła się obsesja na punkcie szczupłości, lobbowana przez koncerny farmaceutyczne oferujące suplementy na odchudzanie” – zauważa Janusz Noniewicz, wykładowca i kierownik Katedry Mody na Wydziale Wzornictwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Trudno nie przyznać mu racji. Opisywaną okładkę „Vogue’a” z Jane Fondą sponsoruje jeden z kosmetycznych gigantów (L’Oréal), a sama aktorka jest twarzą jego produktów.
Z czasem pojawiła się medycyna estetyczna i rozwinął się rynek suplementów pomagających zachować zdrowie oraz urodę. Kult młodości był wspierany przez ogromny biznes. Starsze kobiety na lata zniknęły z magazynów i kampanii reklamowych. Zmiana nastąpiła dopiero niedawno, w drugiej dekadzie XXI w., gdy odkryto, że ta kategoria wiekowa jest ważną grupą konsumencką. Z raportu przygotowanego przez International Longevity Centre (ośrodek analityczny badający wpływ długości życia na społeczeństwo), cytowanego w ubiegłym roku przez magazyn „The Guardian”, wynika, że kontynuacja wykluczania starszych odbiorców z działań branży modowej i urodowej mogłaby kosztować obie gałęzie przemysłu brytyjskiego 11 mld funtów w najbliższych 20 latach. Jak pokazują analizy, pomiędzy rokiem 2011 a 2018 starsi Brytyjczycy zwiększyli ilość pieniędzy wydawanych na ubrania o 21%, czyli o 2,9 mld funtów – podaje „The Guardian”. Raport przewiduje, że do roku 2040 osoby po pięćdziesiątce i starsze będą kluczowymi konsumentami na tym rynku. Dlatego też w kampaniach reklamowych pojawiły się starsze modelki i aktorki, a na karty magazynów mody powróciły rówieśniczki pani Exeter. W dżinsach, koszulach i sukienkach w stylu ageless, czyli dla kobiet w każdym wieku. Ubrania bazowały na mainstreamowych trendach i klasyce. Ambasadorkami kampanii zostały charyzmatyczne kobiety, które już w młodości zachwycały urodą i stylem.
Negocjowanie wieku
Joni Mitchell (rocznik 1943) wystąpiła w 2015 r. w kampanii marki Yves Saint Laurent. Na zdjęciu piosenkarka siedzi z gitarą. Jest ubrana w czarną folkową tunikę i kapelusz z szerokim rondem. Z kadru bije rockowa dekadencja. W podobnym klimacie Hedi Slimane sfotografował Kim Gordon (rocznik 1953), Jane Birkin (rocznik 1946) i Juliette Gréco (rocznik 1927). Charlotte Rampling (rocznik 1946) w kampanii Givenchy (wiosna/lato 2020), przedstawiona na jednej z fotografii w dwukolorowym dżinsowym płaszczu, na innej – w przeskalowanych okularach, łączy elegancję ze śmiałością charakterystyczną dla 20-latków. „Starszym kobietom proponuje się styl bardziej młodzieżowy, modny, aby zintegrować je z cyklem mody i systemem trendów” – zauważa Julia Twigg, profesorka socjologii i polityki społecznej na University of Kent, w artykule Fashion, the media and age: How women’s magazines use fashion to negotiate ages identities (2018). Można to powiązać z masową produkcją, tzw. szybką modą, oraz pojawieniem się tożsamości trzeciego wieku. Okres życia, o którym mowa (między późną pięćdziesiątką a 75. rokiem życia), stał się nowym obszarem kulturowym, przestrzenią wolnego czasu, rozwoju, pogonią za samospełnieniem oraz konsumpcją.
Ubrania przeznaczone dla kobiet w każdym wieku korespondują z nowym stylem życia. Kobiety są czynne zawodowo, udzielają się społecznie, uprawiają sport, podróżują. „Styl ageless pozwala funkcjonować w świecie, w którym trudno się starzeć. Pomaga negocjować wiek, pozostać atrakcyjną na rynku pracy i np. pod względem seksualnym. Z drugiej strony jednak jest oparty na ageizmie, bo ma na celu wiek ukrywać i zacierać” – zauważa Janusz Noniewicz. Kupując ubrania takie same jak wszyscy, starsi mogą być bardziej widoczni w przestrzeni publicznej, w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Konta instagramowe influencerek 60+, takich jak francuska pisarka, dziennikarka i stylistka Sophie Fontanel, Linda Fargo, dyrektorka do spraw mody damskiej w Bergdorf Goodman, czy Lyn Slater, wykładowczyni w Fordham University w Nowym Jorku, są śledzone przez tysiące kobiet często od nich młodszych. Wszystko to jednak wymaga odpowiedniego zaangażowania. Trzeba inwestować w wygląd, by sprostać obowiązującym normom urody. Dojrzałe gwiazdy kampanii reklamowych to z reguły piękne, szczupłe kobiety – zgodnie z obowiązującą konwencją. Ciała po sześćdziesiątce rządzą się jednak swoimi prawami, o czym pisała pani Exeter – poszerzają się biodra, zanika talia, a biust i ramiona opadają. Styl ageless nie bierze pod uwagę tych zmian.
Wiele kobiet odczuwa żal, że ich sylwetka nie jest w stanie dłużej współgrać ze strojem. Prof. Julia Twigg w swoich pracach i wystąpieniach podkreśla, że doświadczają one wyobcowania z ciała tożsamego z utratą kobiecości, która w naszej kulturze wiąże się z tym, co młode i atrakcyjne. Zwraca również uwagę na fakt, że ludzie starsi różnią się między sobą. Niektóre kobiety czują się nieswojo w młodzieżowych czy seksownych ubraniach. Taki styl rozmija się z ich wyobrażeniem ubioru dojrzałej kobiety. Zakorzenione w kulturze oczekiwanie, by nosiły strój odpowiedni do wieku, jest w nich wciąż żywe. Pozostają one jednak niewidoczne dla magazynów modowych, w których promowany jest tylko jeden model dojrzałej kobiecości. Dopuszczalną dla nich alternatywą jest typ ekscentrycznej fashionistki reprezentowany przez Iris Apfel (rocznik 1921) lub bohaterki bloga i filmu Advanced Style Ariego Setha Cohena. To zamożne mieszkanki, głównie Nowego Jorku, ubrane w odważne i ekstrawaganckie kreacje: kapelusze z szerokim rondem, kolorowe stroje w stylu etno lub boho albo ubrania typowe dla stylu młodzieżowego, takie jak kurtki bejsbolowe czy ogrodniczki. Tak przesadny sposób dbania o strój i wizerunek to również pewna forma zaprzeczania starości. „To komunikat, że nawet w starszym wieku można, a nawet trzeba i warto być kreatywną i zainteresowaną modą – zauważa Janusz Noniewicz. – To się światu podoba, podoba się młodym. Można zostać dostrzeżoną i podziwianą. A co pozostaje kobietom, którym w pewnym wieku po prostu się nie chce?”.
Wieczna młodość?
Na jednym ze zdjęć w brytyjskim „Vogue’u” (październik 1953 r.) pani Exeter stoi za elegancko nakrytym stołem na tle kryształowych plafonów i dzieł sztuki. Ma na sobie aksamitną suknię, czarną i skromną, przystrojoną w talii białą różą. Jej dekolt zdobi lśniąca kolia. „Niewiele czytelniczek »Vogue’a« będących w jej wieku mogło stanąć w tak dostojnej pozie. Ale mogły się zainspirować wytwornością i pewnością siebie, jaka bije z tego zdjęcia. Aspirować do tej stanowczej i pełnej mocy tożsamości” – pisze Charlotte Greenhalgh w cytowanej wcześniej książce. Mając przed oczami panią Exeter, można było spokojnie się zestarzeć. Współczesna kultura pozbawiła dawnej mocy ten etap naszego życia.
Dziś wiek jest płynny, a starość opcjonalna. Liczą się młodość i kreatywność. W modzie brakuje stylu, którym mogłybyśmy podkreślić wypracowane na przestrzeni lat życiową mądrość, roztropność i dostojeństwo. „Nie mamy w modzie takiej reprezentacji, jaką była pani Exeter. Dzisiejszy wzorzec starości to ktoś, kto zachowuje wewnętrzną młodość, która powinna emanować na zewnątrz, przejawiać się w wyglądzie” – mówi Janusz Noniewicz.
Wszystkie optymistyczne hasła o przekraczaniu granic czasu mają przecież swój cień – ageizm i lęk przed starością. Czy będzie nam kiedyś dane, wzorem pani Exeter, w imponującym stylu objawić majestat wieku? Noniewicz zauważa:
„Starości nie da się wypierać w nieskończoność. To luksusowa moda dyktuje wzorce. W kapitalizmie siła leży po stronie pieniędzy. Te zaś aktualnie skupione są w rękach osób po pięćdziesiątce. Nie jest powiedziane, że będą chciały w nieskończoność się odmładzać”.