Kieł
Przemyślenia

Kieł

Maciej Stroiński
Czyta się 1 minutę

Bartosz Żurowski już nie jest najważniejszym w kraju reżyserem przed debiutem, bo zadebiutował. Na razie robi jak wszyscy: cudze, z kina wzięte. Scenariusz o trąconej rodzince, która będąc z Grecji, od razu ma jakiś kompleks Edypa albo Oresteję na chacie – prawie się pozabijają. Dolega im przewlekłe niewychodzenie z domu. W roli mamy i taty państwo Bielińscy, małżeństwo w realu. Pan Mirosław to aktor, jak to się mówi, przekochany, więc gdy gra demona, mamy oczy jak pięć złotych. Naprawdę się bałem.

Na próbach było dużo jogi, i to czuć ze sceny, to całe zaplecze, ten teatr „do wewnątrz”, którego nie psują tzw. zabawki, czyli multimedia. Spektakl wciąga, niekoniecznie w przyjemnym znaczeniu. Ma szansę okazać się „opozycyjny”, skoro obrabia nędzę heteroseksualizmu – że może nie wszyscy powinni mieć dzieci. Dziewczynki są na niebiesko, chłopcy – na różowo! Reżyser rozumie swój temat i swą kameralną przestrzeń, umówił się z aktorami na mówienie Lupą, bez megafonu w gardle. Bo prawdziwie groźne jest nie podnieść głosu. Wreszcie w tych Kielcach coś im się udało!

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

 

Czytaj również:

Josef Skupa i jego lalki
i
Okładka z archiwum nr 215/1949 r.
Opowieści

Josef Skupa i jego lalki

Historia z okładki
Ida Świerkocka

Chociaż na okładce majowego „Przekroju” z 1949 r. widać tylko jednego z nich, ta historia ma w rzeczywistości trzech bohaterów.

Wszyscy jednak, nawet najwięksi bohaterowie muszą się kiedyś urodzić. W przypadku pierwszego z nich było tak: mroźną zimą 1892 r. pani Skupová pojechała odwiedzić męża, żandarma, jak zawsze stacjonującego poza domem. I w ten sposób – czy mogłoby być bardziej po czesku? – w skromnej restauracji w Strakonicach świat powitał Josifka Skupę.

Czytaj dalej