Kino ekologicznego niepokoju Kino ekologicznego niepokoju
i
scena z „Enys Men”, mat. prasowe Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty
Opowieści

Kino ekologicznego niepokoju

Rozmowa z Markiem Jenkinem, reżyserem „Enys Men”
Mateusz Demski
Czyta się 10 minut

Kornwalia to nie tylko ładne widoczki rodem z pocztówek. To region, który ma swoją, nie zawsze dla nas zrozumiałą, historię. Mark Jenkin, reżyser z kornwalijskiego Newlyn, podważa stereotypowy obraz Kornwalii, pokazując w swoich filmach, czym było to miejsce przed eksplozją masowego turyzmu. Historię skromnych osad rybackich i okalających je dziewiczych ziem, gdzie jeszcze do niedawna możliwe było znalezienie samotności i ciszy, przybliża w rozmowie z Mateuszem Demskim.

Mark Jenkin, dziennikarz i autor nagrodzonej przez Brytyjską Akademię Filmową Przynęty, na co dzień żyje w portowym mieście Newlyn. Tu się urodził, tu dorastał, stąd pochodzi też jego ojciec. Na rozmowę ze mną łączy się ze swojej pracowni urządzonej w budynku dawnej szkoły. „Mój tata chodził tu do podstawówki” – mówi, pokazując na pomieszczenie za sobą. Patrzę na ściany obwieszone niebieskimi szpulami na stare taśmy.

Jenkin jest miłośnikiem technik analogowych. Filmy kręci wyłącznie na celuloidowej taśmie. Jak sam twierdzi, fizyczny kontakt z tą materią i poddawanie jej żmudnej ręcznej obróbce pomaga mu zbliżyć się do korzeni kina. Ma jeszcze jeden powód: ziarnisty, szorstki obraz doskonale pozwala mu oddać charakter Kornwalii.

Poprzedni film Jenkina – czarno-biała, nakręcona kamerą 16 mm Przynęta – pokazywała, jak kornwalijskie osady rybackie z dnia na dzień zamieniły się w nadmorskie kurorty. Opisał w nim historię skromnego poławiacza, który jest

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Mleko i wojna, czyli 59. Biennale w Wenecji Mleko i wojna, czyli 59. Biennale w Wenecji
i
Wystawa Małgorzaty Mirgi-Tas, Biennale 2022, fot. Daniel Rumiancew
Przemyślenia

Mleko i wojna, czyli 59. Biennale w Wenecji

Stach Szabłowski

Na Biennale w Wenecji jest zielona słonica. A sprawa polska? A sprawa ukraińska? Kto wygrywa wojnę w sztuce? Co z patriarchatem? I surrealizmem? Co się przydarzyło duńskim centaurom? I jak smakuje „mleko snów?”.

Biennale w Wenecji jest schizofreniczne jak sama sztuka: to zakłamane targowisko próżności, które szczerze pragnie powiedzieć o współczesności coś istotnego i prawdziwego. W życiu jednostek wewnętrzne sprzeczności to nic dobrego, ale dla wystaw bywają twórcze, a nawet sprzyjają formułowaniu wypowiedzi proroczych.

Czytaj dalej