Oksana Barszynowa i Żanna Komar, kuratorki wystawy Ukraina. Wzajemne spojrzenia (odbywającej się równocześnie w Krakowie i w Kijowie w Ukrainie), postawiły sobie zadanie karkołomne – poprzez sztukę opowiedzieć o historii zawiłych stosunków między dwoma sąsiadującymi krajami. Prezentują obraz wspólnej historii, bez uprzedzeń, za to z „dwoistością spojrzeń”.
Mit Ukrainy w polskiej świadomości do dziś pobrzmiewa nutą „szerokiego stepu, którego okiem nawet sokolim nie zmierzysz”, rozległej, żyznej ziemi na Wschodzie, Kresów Rzeczpospolitej. Ta narracja cały czas ewoluuje: Trylogia (od lat raczej oglądana niż czytana) wypadła z listy lektur niemal dekadę temu, a młodzi ludzie dziś o wiele rzadziej niż pokolenie ich rodziców wyśpiewują rzewnie, że ich serca pozostały „na zielonej Ukrainie przy kochanej dziewczynie”. Wiele lat powielania opowieści polskich panów o dzikich Kozakach zagrażających miłości pięknej Heleny i dzielnego Skrzetuskiego (historia lubi się powtarzać) nie pozostało jednak bez znaczenia dla współczesnego rozumienia naszych sąsiadów i – coraz częściej – współobywateli.
Jako odpowiedź na wyobrażenia, w których na odrębność kulturową Ukraińców wskazuje właściwie tylko istnienie Kozaków, w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie zorganizowana została wystawa Ukraina. Wzajemne spojrzenia. To dobrze pomyślane wprowadzenie w ukraińską kulturę, pełne odniesień do ukraińskich mitów narodowych. Kuratorki, Oksana Barszynowa (Narodowe Muzeum Sztuki Ukrainy) i Żanna Komar (Międzynarodowe Centrum Kultury), przygotowały wystawę, która pozwala przyjrzeć się geopolitycznej sytuacji Ukrainy bez balastu polskich marzeń. Wśród prac znajdują się nie tylko dzieła artystów polskich i ukraińskich, lecz także rosyjskich – a każda z tych perspektyw jest traktowana jako pełnoprawna opowieść. Wystawa nie wartościuje postaw żadnej grupy narodowej – dzięki temu wybrzmiewają w niej także echa trudności we wzajemnych relacjach: ukraińskiej niechęci do polskich panów czy polskiego lekceważenia ukraińskich chłopów. Kto przyjdzie do Międzynarodowego Centrum Kultury z oczekiwaniem wskrzeszenia opowieści o polskim Lwowie i mitycznych Kresach Rzeczpospolitej, będzie zawiedziony.
Ziemie na końcu świata
Lija (32) i Andrij (33), para cynocefali z Doniecka, dwie tekstylne rzeźby Lili Dostlewej przypominają o tym, że już Herodot opisywał wschodnią Ukrainę jako ziemię na końcu świata. Jednocześnie wskazują inne miejsca, które według legend zamieszkiwały cynocefale – stworzenia o ciele człowieka i psiej głowie. Zdaniem Marca Polo, żyły one na archipelagu Andamanów na Oceanie Indyjskim – te mityczne postaci zobrazował zresztą Janek Simon w swojej pracy Cynocephali. W obu wypadkach – miękkich rzeźb Dostlewej i wydrukowanych na drukarce 3D, plastikowych, połyskujących figur Simona – cynocefale stają się wytęsknionym obiektem kolonizatorskich zapędów.
Wątki Ukrainy jako wymarzonej w XX-leciu międzywojennym polskiej kolonii oraz nieustającej walki o uznanie jej prawa do własnej państwowości powraca na wystawie wielokrotnie. Polska, Chrystus narodów, bywa nie tylko wiecznie rozgrabiana, ale i kolonizująca. Wśród przedstawionych na obrazach postaci pojawiają się m.in. polski pan, który na propagandowym plakacie Wiktora Deniego z 1920 r. Kaci dręczą Ukrainę rękoma polityków chce ukrzyżować Ruthenię oraz rozpijający Lach na anonimowej Kozaka z Lachem rozmowie (połowa XIX w.). Wspólna historia obu państw jest bardziej skomplikowana niż opowieść o boju dzielnych polskich rycerzy z zaporoskimi Kozakami pod wodzą Chmielnickiego czy zdradzie zakochanego w Polce Andrija Bulby.
Jak podkreśla Mykoła Riabczuk w opublikowanym w katalogu wystawy eseju Kresymentalizm na spokojnie. Ukraina, Polska i postkolonialne wyzwolenie, historia niechęci jest także historią klasową. Wraz z wyłonieniem się w XIX w. koncepcji państw narodowych „relacje ukraińsko-polskie (podobnie jak ukraińsko-rosyjskie) nabierają charakteru kolonialnego – o ile rzecz jasna kolonializm pojmujemy w kategoriach nie tylko dyskryminacji i wyzysku pod kątem rasowym, lecz także nierówności strukturalnych z odpowiednimi mechanizmami samoodtwarzania prowadzącymi do wykluczenia i wyzysku podporządkowanych grup etnicznych”. Wielokrotnie najeżdżana ukraińska chata (powtarzalność tego doświadczenia pokazuje instalacja Grupy Otwartej Podwórko) jest bez wątpienia domem chłopów narażanych na kolejne podboje i grabieże, często o tragicznym zakończeniu.
Zszywanie tkaniny
Ukraina. Wzajemne spojrzenia została podzielona na niewielkie, tematyczne rozdziały – każdy z nich został poświęcony innemu wyobrażeniu na temat Ukrainy. Obok stepowego krajobrazu jest część o chlebie, Kozacy i sarmaci sąsiadują z wątkiem podbojów, a sielska, lecz i nieustająco zagrożona, ukraińska chata zostaje skonfrontowana z koncepcją niepodległego państwa. Całość kończy postscriptum, na które składają się prace dotyczące współczesnych relacji między dwoma państwami. Dwie z trzech prac – Flaga ukraińsko-polska Oksany Briuchoweckiej oraz Objęcia Moniki Drożyńskiej i Łady Nakonecznej – to zresztą całkiem dosłowne próby połączenia polskiej i ukraińskiej materii. W „Objęciach” dwie artystki przytulając się, jednocześnie zszywają dwie tkaniny, tym samym stają się – być może, na chwilę – współczesnymi Polonią i Ruthenią: już nie alegoriami broniącymi swej ojczyzny czy cierpiącymi w jej imieniu, ale całkiem dosłownie – kobietami gotowymi do wzajemnego spotkania.
Wystawa płynnie przechodzi od artystycznych postulatów do instytucjonalnych rozwiązań: jeśli Drożyńska i Nakoneczna zszywają dwa kawałki tkaniny, instalacja staje się naturalnym pomostem między krakowską galerią a ukraińskim muzeum. W Krakowie zobaczymy tylko jej oprawiony w ramkę fragment, całość, do której odsyła nas ten znak, można zobaczyć w Narodowym Muzeum Sztuki Ukrainy w Kijowie. W ten sposób „wzajemność” spojrzeń zostaje rozegrana na kolejnym poziomie – nie tylko polska publiczność może zetknąć się z obrazem Ukrainy i przekonaniami naszych sąsiadów na własny temat. Spotkanie przebiega ponad granicami.
Prezentowany na wystawie obraz ukraińskiej tożsamości nie jest rzecz jasna pełen: wystawa w Międzynarodowym Centrum Kultury nie obiecuje zresztą kompleksowej narracji o Ukrainie ani nawet ukraińsko-polskich relacjach. Zamysł kuratorek polega na zaproponowaniu widzowi jedynie fragmentów do samodzielnego złożenia w jakąś całość. Być może uwagę odbiorcy zwróci podobieństwo między ukraińskimi a polskimi mitami (podobnie zbudowanymi na rodzimym pejzażu, chłopskiej tradycji, sarmackiej kulturze i walce o prawo do samostanowienia), być może skoncentruje się on na współczesnych dziełach o aneksji Krymu.
Antropolożka kulturowa Sharon Macdonald w książce Krainy pamięci. O dziedzictwie i tożsamości we współczesnej Europie podejmuje temat muzealnej prezentacji dziedzictwa w różnych europejskich ujęciach. Jako przykład przemyślanej, nieupraszczającej prezentacji pojawia się The Transcultural Gallery w Bradford (kolekcja sztuki tworzonej przez brytyjskich artystów o południowoazjatyckich korzeniach lub nawiązującej do tych tradycji), miejsce stworzone w latach 80. przez Nimę Poovayę Smith. Pisząc o wystawie, Macdonald zauważa, że „logika, która porządkuje tę przestrzeń, nie opiera się na kategoriach taksonomicznych ani na próbach różnicowania przedmiotów, ale na zasadzie łączności. Jest to logika związków. […] Prace prezentowane w ramach tej galerii oscylują wokół trzech głównych tematów: miejsca, postaci/ikon oraz wyobraźni. W Transcultural Galleries nie chodzi o »wydobywanie« rzeczywistości, lecz o przypadkowość, sugestywną ekspresję oraz ironię. W tej koncepcji połączenia nie są w żaden sposób zdeterminowane, ale pobudzają do refleksji oraz ożywiają »kontakty«. Łączenie to ruch, proces oraz twórcza sprawczość”.
Podobnie i wystawa w Międzynarodowym Centrum Kultury prezentowana jest z dużą wrażliwością oraz bez komentarzy sugerujących konkretne interpretacje – Ukraina. Wzajemne spojrzenia wpisuje się tym samym w wieloletnią misję Międzynarodowego Centrum Kultury: wzajemnego zbliżania środkowo-europejskich kultur. Od momentu powstania w 1991 r. założona przez prof. Jacka Purchlę instytucja dąży do animowania dialogu między sąsiedzkimi państwami i poszukuje języka, by opowiadać o wspólnych doświadczeniach.
Może właśnie dlatego wystawa o ukraińskich mitach nie pobrzmiewa fałszywą nutą – zupełnie naturalnie zamiast „na Ukrainie” stosuje się postulowane przez środowiska ukraińskie w Polsce sformułowanie „w Ukrainie”. Zresztą to właśnie w kamienicy „Pod Krukami” zorganizowano pierwsze w Krakowie oprowadzania po wystawach w języku ukraińskim, ukłon w stronę zmieniającej się społeczności Krakowa. Wszystkie opisy na wystawie pojawiają się zarówno w angielskim, jak i ukraińskim tłumaczeniu. Postulowana wzajemność spojrzeń po raz kolejny znajduje swoją realizację nie tylko w artystycznych i kuratorskich założeniach, lecz także w sposobie organizacji wystawy.
Wystawa Ukraina. Wzajemne spojrzenia otwarta do 16 stycznia 2022 r. w Galerii MCK przy Rynku Głównym 25 w Krakowie.