Krahelskie: trzy kobiety, każda o trzech życiach
i
Wanda Krahelska, fot. domena publiczna
Opowieści

Krahelskie: trzy kobiety, każda o trzech życiach

Aleksandra Pezda
Czyta się 15 minut

Wyobraźmy sobie trzech żołnierzy z jednej rodziny – zamachowca, rewolucjonistę i niespełnionego poetę. Zamachowiec przeżył, choć podniósł rękę na władzę cara. Rewolucjonista przetrwał zesłanie na Syberię i wrócił do kraju. Poeta miał mniej szczęścia, zginął w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego. Co o nich myślimy? Najpewniej po prostu: takie były czasy. Nie zastanawiamy się nad ich motywacjami, bo wydają się oczywiste. Zapisujemy ich poświęcenie dla ojczyzny i w obronie słabszych, dodatkowo poetę wynosimy na piedestał, bo przecież poniósł najwyższą ofiarę.

A gdyby to były kobiety? Wtedy na pewno szukalibyśmy powodów – cały czas historycy to robią. Czy wzięła udział w zamachu dla narzeczonego? Czy zapisała się do partii dla ukochanego? Czy walcząc, nie myślała o tym, że zostawia dzieci. Reporterka Olga Gitkiewicz opowiada Aleksandrze Peździe o trzech kobietach z rodziny Krahelskich. Zdziałały tak wiele, ale pamiętamy im tylko wojenny los, tylko ten skrawek, który według naszych schematów wydarły mężczyznom. Czy słusznie?

Aleksandra Pezda: „Zawsze mamy dostęp do jakichś faktów o naszych ojcach i o ich charakterystycznych cechach. Byli żołnierzami albo żeglarzami, piastowali urzędy i ustanawiali prawo. Ale po naszych matkach, babkach i prababkach – co pozostaje?”. Te słowa Virginii Woolf wybrałaś za motto Twojej opowieści o Krahelskich. Dlaczego, przecież Twoje Krahelskie były właśnie: żołnierkami i rewolucjonistkami?

Olga Gitkiewicz: Zastanowiło mnie nie tyle, czy po tych kobietach coś w nas pozostało, ile jakiego rodzaju pamięć po nich pozostała. Zauważyłam, że jest to pamięć rodzaju męskiego.  Wspominamy je przede wszystkim jako żołnierki: to, że Wanda Krahelska brała udział w zamachu na carskiego namiestnika i podkładała bomby, a po latach zakładała Żegotę, Halina konspirowała w AK i zmarła w Ravensbrück, a Krystyna zginęła w Powstaniu Warszawskim.

A przecież w swoim życiu one osiągnęły dużo więcej. Tylko że my, jako społeczeństwo,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Pies to nie auto, kot nie telewizor
i
rys. Igor Kubik
Ziemia

Pies to nie auto, kot nie telewizor

Rozmowa z adwokatką zwierząt, mec. Karoliną Kuszlewicz
Aleksandra Pezda

Nawet zdeklarowani miłośnicy zwierząt często traktują je w kategoriach użytkowych. Tymczasem godność przecież ma to do siebie, że jest przynależna każdemu, niezbywalna i nie trzeba nic robić, by na nią sobie zasłużyć. O tym, dlaczego wciąż odmawiamy godności zwierzętom, mówi prawniczka Karolina Kuszlewicz.

Pod koniec czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie obalił nasze polskie, okropne powiedzenie, że „dzieci i ryby głosu nie mają”. Przynajmniej w tej części, która dotyczy ryb. Ponad 10 lat zajęło sądom różnych instancji ustalenie tego, co po pierwszych lekcjach biologii wie każde dziecko: że karpie potrzebują wody, aby oddychać i że bez wody się męczą.

Czytaj dalej