Kto spłaszcza Ziemię?
i
Widok wystawy „Ziemia znów jest płaska”, 2021, fot. Anna Zagrodzka, dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki w Łodzi
Przemyślenia

Kto spłaszcza Ziemię?

Odpowiedź: artyści i spiskowcy
Stach Szabłowski
Czyta się 12 minut

O niestabilnej granicy między Ziemią płaską a okrągłą oraz o tym, czy w każdej nieskrępowanej artystycznej duszy nie drzemie przypadkiem odrobina płaskoziemca, opowiada Stach Szabłowski.

„Ziemia znów jest płaska” – ogłasza Muzeum Sztuki w Łodzi w tytule wystawy, którą pokazuje w fabrykanckim pałacu przemienionym w świątynię awangardy.

Czyżby instytucja ufundowana na spuściźnie walczących o postęp artystów nowoczesnych przemieściła się z awangardy do ariergardy? Czyżby muzeum przeszło na stronę płaskoziemców?

Taka możliwość wydawała się leżeć poza granicami prawdopodobieństwa, a przecież była intrygująca w swojej ewentualnej heretyckiej skandaliczności – i nie dawała mi spokoju. Wybrałem się więc do Łodzi, by na miejscu ocenić, jak się sprawy mają.

*

Między Warszawą a Łodzią pejzaż jest tak płaski, jakby tylko czekał na inwestorów z branży golfowej. Albo na płaskoziemców! Ci ostatni zalecają, aby krytykę teorii o kulistości naszej planety zacząć od zawierzenia własnym zmysłom: gołym okiem widać przecież, że Ziemia jest płaska – a już szczególnie w Łódzkiem!

Istnieje rozpowszechnione przekonanie, że wiara w płaski kształt Ziemi jest powrotem do wierzeń naszych przodków sprzed przewrotu kopernikańskiego. To nie do końca prawda. Geocentryczna wizja kosmosu była wprawdzie w starożytności i średniowieczu powszechna, ale umieszczoną w sercu wszechświata Ziemię niekoniecznie wyobrażano sobie jako płaską. Już 2500 lat temu pitagorejczycy na podstawie obliczeń matematycznych doszli do wniosku, że świat ma kształt kuli; ludzie wykształceni generalnie podzielali ten pogląd na długo przed pojawieniem się na scenie Mikołaja Kopernika i innych nowożytnych astronomów.

Korzenie współczesnego płaskoziemstwa nie sięgają więc głęboko w mrok dziejów. Przeciwnie, jest ono produktem nowoczesności, a jego początków można dopatrywać się w działalności niejakiego Samuela Birleya Rowbothama. Ten angielski pisarz i wynalazca w 1881 r. opublikował rozprawę pod tytułem Zetetyczna astronomia. Dowodził w niej, ż

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Lekcja japońska
i
Shōmei Tōmatsu, Krew i róże, Shinjuku, Tokio, 1968, odbitka żelatynowo-srebrowa, © Shōmei Tōmatsu — INTERFACE, dzięki uprzejmości biura Shōmei Tōmatsu, INTERFACE i Misa Shin Gallery
Opowieści

Lekcja japońska

Czyli za co przytula się Zachętę
Stach Szabłowski

O warszawskiej Zachęcie nie było tak głośno od czasów, kiedy 20 lat temu Daniel Olbrychski zaszarżował z szablą na wystawę Naziści Piotra Uklańskiego. W ostatnich tygodniach o przyszłości Narodowej Galerii Sztuki debatowano w ministerialnych gabinetach, a kiedy decyzje ujrzały światło dzienne, wielu załamało ręce. Później, pewnego grudniowego dnia, Zachętę otoczył tłum jej miłośników i miłośniczek, by w akcie protestu przeciw tym decyzjom przytulić ukochany gmach. Ja też tam byłem i przytulałem. Niepokój o przyszłość Zachęty nie jest bezpodstawny.

Tymczasem w cieniu troski i politycznych zawirowań wokół tej instytucji w jej wnętrzu trwa niesamowita wystawa Między kolektywizmem a indywidualizmem. Awangarda japońska w latach 50. i 60. XX wieku. Ktoś powie: nie czas na japońską awangardę i w ogóle na wystawy, kiedy płoną lasy! A jednak dla tej wystawy warto – wręcz trzeba – znaleźć czas z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze ten projekt to świetna odpowiedź na pytania: za co właściwie mamy przytulać Zachętę, dlaczego powinno nam na niej zależeć i co dobrego dla nas zrobiła? Po drugie idę o zakład, że jeżeli nie są Państwo specami od powojennej sztuki japońskiej, to czegoś takiego jak Między kolektywizmem a indywidualizmem jeszcze Państwo nie widzieli – i nieprędko zobaczą.

Czytaj dalej