Wystawa Rośliny i zwierzęta. Atlasy historii naturalnej w epoce Linneusza miała zostać otwarta w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie 25 marca 2020. Na początku lutego, w Krakowie, rozmawiałam o niej z jej kuratorem i autorem tej koncepcji – Krzysztofem Radoszkiem. Nie mogliśmy wówczas przypuszczać, że pod koniec marca wszystko będzie wyglądać inaczej, niż to planowaliśmy. Otwarcie wystawy jest przesunięte w czasie, wydaje mi się jednak, że rozmowa o wrażliwości na przyrodę jest dziś na miejscu.
Agnieszka Drotkiewicz: Podtytuł wystawy brzmi: Atlasy historii naturalnej w epoce Linneusza, ale dzieła przez Was wybrane obejmują nieco szerszy czas?
Krzysztof Radoszek: Chodziło nam o czas, w którym rodzi się naukowe podejścia do świata i zastępuje ono wcześniejsze, na poły fantastyczne podejście. W tym nowym podejściu kluczowa jest obserwacja. Zakres czasowy jest więc umowny – wybraliśmy także prace powstałe przed czasami Linneusza, które miały ambicje naukowe, których celem była systematyka. Systematyka Linneusza była przełomem. Fenomenem jest to, że przetrwała do dziś – jest wprawdzie korygowana, ale wiele z dwuczłonowych nazw, które on zaproponował, wciąż jest w mocy. Każdy, kto zajmuje się biologią, zoologią, botaniką – spotyka nazwy z „L.” – dziedzictwo Linneusza. Wśród dzieł, które wybraliśmy, są te, które powstawały wcześniej, a także te, które powstały później, w dobie dynamicznego rozwoju nauki. Trzeba jednak podkreślić, że wiek XVIII to czas, kiedy fascynacja przyrodą stała się szczególnie widoczna.
Częścią osiemnastowiecznego ducha epoki było realizowanie marzeń o skatalogowaniu świata, o tym, że człowiek w jakiś sposób opanuje świat, opisując go.
Wtedy takie zamiary wydawały się realistyczne – w