We wrześniu 1944 roku willa Bohdana Pniewskiego znalazła się w ogniu zaciekłych walk między niemieckimi żołnierzami a polskimi powstańcami. Południowa elewacja runęła, odsłaniając jadalnię, bibliotekę oraz sypialnie państwa domu, dotąd skrzętnie ukryte przed wzrokiem postronnych. Pniewski nie wierzył we włączającą moc architektury. Nieważne, czy projektował willę, ministerstwo, czy operę, przechodnie mieli oglądać enigmatyczne, nieprzystępne, często chropowate fasady, a korzystający z wnętrz wybrańcy – cieszyć się komfortem, wykwintnymi materiałami, fantazyjnymi detalami.
Jego dom też wygląda jak forteca: masywne, przebite kilkoma kwadratowymi oknami i wykładane kamieniem ściany, wąskie schodki prowadzące do wejścia i drzwi o skali budki telefonicznej. Budynek przypomina agat – z wierzchu szorstka skorupa, zwana geodą, a w środku zachwycający minerał. Historia zostawiała tutaj kolejne osady, więc genealogia budynku ujawnia się jako geologia, a każda warstwa jest osobna, lecz nierozerwalnie związana z sąsiednią.
Najstarsza warstwa to relikty XVIII-wiecznego pawilonu loży masońskiej – mury przyziemia i portyk od strony ogrodu. W latach 30. XX wieku Pniewski dobudował bryłę willi z wnętrzami pełnymi zabawnych detali. Pień drzewa udaje słup (pień – bo Pniewski, kapewu?), kropielnica służy do chłodzenia wódki, a sufit biblioteki zdobią malowane ludowe misy. Wkrótce na marmurowych schodach pojawiła się warstwa wojennej martyrologii – widoczna do dziś rozległa plama powstańczej krwi. Po wojnie wnętrze zmieniało się, lecz wszystkie korekty są niedostrzegalne, zrośnięte z warstwą przedwojenną, bo projektował je sam Pniewski. Jego pracownicy/uczniowie podpisali się natomiast pod zmianami wprowadzonymi po jego śmierci, podczas adaptacji willi na Muzeum Ziemi. Samo muzeum wprowadziło do wnętrza swoje eksponaty. Pasują one do architektury Pniewskiego, który lubił i umiał stosować kamień w ogromnej rozmaitości. Aby analizować wszystkie te warstwy, nie trzeba na szczęście rozłupywać elewacji. Wystarczy nacisnąć klamkę i wejść do muzeum.
Lapis Mundi Nicolasa Grospierre’a to najnowsza, tymczasowa warstwa geogenealogii willi, która koresponduje zarówno z kamieniarskim fetyszem architekta, jak i kolekcją Muzeum Ziemi. Artysta wykorzystał nawet oryginalne gabloty muzealne projektu Stanisława Zamecznika. Grospierre nie od dziś rozmontowuje i przemontowuje rzeczywistość, sprowadzając ją do przestrzennego diagramu, wyrafinowanej analitycznej konstrukcji czy wielce prawdopodobnej fikcji. W swoich nowych pracach, takich jak zachwycająca instalacja z fotografii plastrów agatu rozkrojonego niczym mięso na carpaccio, powiększa niewielkie, pojedyncze okazy, które dzięki temu stają się bardziej monumentalne, być może piękniejsze niż w rzeczywistości; pozwalają się skrupulatnie badać, zapraszają do zapatrzenia się w psychodelicznie rozedrgane układy wielobarwnych warstw. Można na nie też patrzeć jak na chmury, odgadując ukryte, naszkicowane ręką przypadku kształty. „Agat może być cieniem drzewa, kilku drzew, zagajnika, lasu, całego krajobrazu”, może przypominać „Apollona z lirą otoczonego muzami” – pisze Roger Caillois w książce Pisane kamieniem (L’ecriture des pierres), która była dla Grospierre’a jedną z najważniejszych inspiracji. Dzięki fotogramom stajemy z minerałem twarzą w twarz, jak z człowiekiem.
Odsłaniając ukryte piękno minerałów Grospierre przypomina modernistycznych architektów, którzy – w przeciwieństwie do Pniewskiego – chcieli odzierać budynki z masywnych fasad i wydobywali na światło dzienne wnętrza oraz ukrytą logikę architektury – konstrukcję, instalacje, funkcje. Ten twórczy akt redukcji łączył się czasem u źródeł z aktem destrukcji. Philip Johnson twierdził, że do zaprojektowania Glass House – czyli domu-witryny, w którym wszystko oprócz centralnego rdzenia kryjącego toaletę było na widoku – zainspirowały go wypalone szkielety domów, które oglądał w pierwszych dniach II wojny światowej w Polsce.
Strategia Grospierre’a przypomina też strategie muzeów przyrodniczych, w których wystawia się zabite, zrekonstruowane i zakonserwowane zwierzęta albo szkielety rozłożone na części i pedantycznie poukładane tak, by każdą z nich dało się osobno studiować. Przywodzi na myśl wielkie dylematy archeologów czy konserwatorów zabytków, którzy muszą niszczyć wierzchnie warstwy, by wydobyć to, co najcenniejsze. Grospierre szuka minerałów, znajduje, odkopuje, pracuje na wybranych okazach, jednak na koniec rekonstruuje je i zakopuje z powrotem. Z ziemi do ziemi – bilans wyrównany. Zostają fotograficzne obiekty.
Grzegorz Piątek
Nicolas Grospierre, Lapis Mundi, wystawa indywidualna w Willi Bohdana Pniewskiego, siedzibie Muzeum Ziemi, potrwa do 19 listopada 2022 roku.
Muzeum Ziemi
Willa Bohdana Pniewskiego
Na Skarpie 27
00-488 Warszawa
Gunia Nowik Gallery
gunianowikgallery.com