Paulina Małochleb: Akcja Twojej powieści rozgrywa się w środowisku artystycznym w latach 80. w Chicago. Polakom to miasto kojarzy się z ciężką pracą, nie ma aury artystycznej.
Rebecca Makkai: Chicago to także wielkie centrum sztuki! Art Institute of Chicago należy do największych muzeów w Stanach, miasto ma też długą i ożywioną tradycję literacką, wydawany jest tutaj bardzo ważny magazyn „Poetry”. Zawsze mówię, że Chicago to teraz najlepsze miejsce do działań artystycznych i pisarskich. Mieszkałam tutaj przez większą część życia, tutaj też chciałam osadzić najważniejsze części Wierzyliśmy jak nikt, bo świetnie znam to miasto i mogę je opisać właściwie, a w powieści i tak jest wiele fragmentów, które w żaden sposób nie pokrywają się z moim doświadczeniem. Kiedy piszemy historie o AIDS w Stanach, to skupiamy się zazwyczaj na obu wybrzeżach, więc dla pisarki dużo bardziej atrakcyjne jest osadzenie akcji w miejscu, którego nikt jeszcze w ten sposób nie wykorzystał, o którym ludzie nie myślą w kontekście AIDS.
Pomimo że mieszkałam w Chicago w latach 80., musiałam zrobić porządny research do powieści, bo kiedy rozpoczęłam się epidemia AIDS, byłam dzieckiem i niewiele wiedziałam o tym, jak choroba rozwijała się w Chicago. Historia AIDS w każdym mieście jest inna – z powodu kultury, ale też z powodu reakcji władz, czy zwykłych okoliczności życiowych. Na przykład AIDS uderzyło w Chicago rok lub dwa po tym, jak rozpoczęło się na wybrzeżach i to właśnie sprawiło, że ludzie mieli szansę inaczej się zorganizować i inaczej odpowiadali na wzrost fali zachorowań.
Czy wydaje Ci się, że epidemia AIDS jest dobrze obecna w literaturze? Które książki uznałabyś za kanon pisania o AIDS? W Polsce ten temat funkcjonuje wciąż zupełnie na obrzeżach.
Mamy w Stanach ważne książki o epidemii AIDS, ale&n