Wszyscy jesteśmy świadkami i w jakimś sensie badaczami zmiany klimatu. Każdy z nas ma przecież intymną relację ze swoim ogrodem, ulicą, dzielnicą i obserwuje dziejące się w nich dzisiaj zmiany. Takie podejście to rodzaj prowokacji, ale zarazem wspaniała propozycja i rola, w którą można wejść, zarówno będąc artystą, jak i obywatelem – mówią Teo Ormond-Skeaping i Lena Dobrowolska, twórcy instalacji „Scenariusze przyszłości”, pokazanej w programie Miesiąca Fotografii w Krakowie. Rozmawia Aleksandra Lipczak
Aleksandra Lipczak: Czy da się sfotografować zmianę klimatu?
Teo Ormond-Skeaping: Nie do końca. Inspiracją w naszej pracy jest koncepcja hiperobiektu stworzona przez filozofa Timothy’ego Mortona. Hiperobiekt to coś, czego nie da się zobaczyć ani unieruchomić na obrazie, bo jest wszechobecny, zarówno w czasie, jak i przestrzeni. Można natomiast zobaczyć i sfotografować to, jak zmiany klimatyczne wchodzą w interakcje z innymi zjawiskami. Udokumentować raczej symptomy niż przyczyny, jak efekty huraganów, topnienie lodowców czy przesiedlenia ludzi z powodu powodzi.
Lena Dobrowolska: Inną ideą wartą przywołania jest slow violence, czyli „powolna przemoc” Roba Nixona. To niemal niewidoczne, stopniowe zmiany związane z degradacją środowiska, które stoją niejako na drugim biegunie względem spektakularnych wydarzeń i klęsk żywiołowych. Te ostatnie, choć dużo bardziej widoczne, stanowią tylko część historii. Zresztą katastrofy też mają swoje długofalowe konsekwencje.
Pytanie, które sobie zadajemy, odkąd zaczęliśmy się zajmować zmianami klimatu, brzmi też: jak budować narrację, kiedy znajdujesz się w samym jej środku? Kiedy to, o czym opowiadasz, wciąż się dzieje, kiedy nie da się postawić kropki?
W filmie-instalacji Scenariusze przyszłości, którą można oglądać w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie, przyglądacie się różnym możliwym rozwojom wypadków – od teraz do 2100 r.
T.O.-S.: W naszym filmie są cztery momenty, w których widzowie konfrontowani są z różnymi scenariuszami przyszłości. Film wyświetlany jest na trzech ekranach. Na tym po lewej widoczna jest data, coś w rodzaju licznika, który rośnie od 2020 do 2100 r. Na środkowym pojawiają się informacje o wydarzeniach z przyszłości – prowokacyjne i przeczące sobie nawzajem – nie wiadomo przecież,