Nie mieszkali razem, przez co mieli
aż dwie lodówki na rosnącą kolekcję
magnesów. Najpiękniejszy był u niego.
Bliźniacze twarze kobiet: księżycowa
patrzy na nas wychylona zza słonecznej.
O ten magnes, jego ulubiony,
stale toczyli żartobliwe wojny:
kradła go niby chyłkiem, a on łapał
ją za rękę i chwilowy łup
wracał na centralne miejsce
w jego lodówkowym panteonie.
Teraz, pół roku po rozstaniu,
spotykają się u niej na podwórzu,
żeby oddać sobie klucze i książki.
Pierwszy raz go widzi od tamtego czasu.
Coś jej wreszcie wyjaśni? „Ładnie ci w tej kurtce”.
W domu jak automat odwiesiła klucze.
Wyjęła książki z papierowej torby.
Pod nimi, na dnie, znalazła magnes.
Komentarz autorki:
Stanisław Barańczak podzielił kiedyś poetów na „ramkowców” i „rulonowców”. „Rulonowiec” to ktoś, kto całe życie pisze jakby jeden poemat w odcinkach. Jego wiersze przeważnie nie mają tytułów – dla podkreślenia, że są fragmentami otwartej całości. „Ramkowiec” z kolei tytułuje swoje teksty i każdy wiersz traktuje jako odrębną całość, która ma stać o własnych siłach, obrysowana indywidualnym konturem. Ja należę do „ramkowców”. Mimo to postanowiłam spróbować bardziej „rulonowego” sposobu pisania, a wiąże się to z pomysłem na cykl wierszy o końcu pewnej historii, historii dwojga ludzi, o rozpadzie ich relacji. Magnes można czytać jako osobny wiersz, ale jest jednocześnie częścią tego powstającego cyklu.