Czy kultura queer jest ładunkiem wybuchowym, zdolnym wysadzić w powietrze fundamenty rzeczywistości? Taką eksplozją straszą samozwańczy strażnicy naszej cywilizacyjnej spuścizny. Ktoś popędliwy powie jednak na to: jeżeli tradycja ma oznaczać tkwienie po kres czasów w dziaderskim patriarchacie i homofobicznej paranoi, to do diabła z tradycją, dorobkiem i spuścizną!
Mikołaj Sobczak nie należy jednak do osób popędliwych. Zamiast wchodzić w spór z tradycją, prowadzi z nią erudycyjne dysputy. Proponuje obrazy, w których pokazuje queerowy wymiar historii, sztuki i zbiorowej wyobraźni. W malarstwie Sobczaka nieheteronormatywna wrażliwość nie jest obcym ciałem w organizmie uniwersalnej kultury, lecz elementem, bez którego ten organizm nie byłby sobą. Bo czy można sobie wyobrazić zachodnią cywilizację bez Owidiusza, którego malarskie, queerowe odczytanie Sobczak przedstawia na swojej najnowszej wystawie Metamorfozy?
***
W przeszłości artysta queerował między innymi mitologię żołnierzy wyklętych, tradycję malarstwa romantycznego spod znaku Delacroix, Grottgera i Géricaulta, a nawet dziedzictwo reformacji i utopijnych, apokaliptycznych ruchów chrześcijańskich z XVI w. W Metamorfozach sięga jeszcze głębiej – do samego Owidiusza. W Boskiej komedii Dante umieścił go na czwartym miejscu wśród największych poetów starożytności, zaraz po Horacym i Wergiliuszu – i oczywiście za Homerem, który jest poza konkurencją i stanowi klasę samą dla siebie.
Sobczak stworzył na podstawie Metamorfoz dziewięć malarskich obiektów. Każdy z nich jest pomyślany jako rodzaj sceny, na którą