Jeśli żołnierzowi grozi sąd polowy, to może lepiej byłoby mu przyznać odznaczenie za bohaterstwo i odwagę? Yossarian wie, że na wojnie nie logika jest najważniejsza, ale to, co zostanie napisane w raporcie. Zapraszamy do lektury trzeciego (i ostatniego w tym numerze naszego kwartalnika) fragmentu powieści "Paragraf 22".
Pułkownik Cathcart uświadomił sobie, że znalazł się w pułapce. Znacznie więcej szczęścia miał w staraniach o medal dla Yossariana po awanturze nad Ferrarą, kiedy to most łączący brzegi Padu stał nietknięty, mimo że minęło już siedem dni, odkąd pułkownik Cathcart na ochotnika podjął się jego zniszczenia. Przeprowadzono dziewięć nalotów w ciągu sześciu dni, ale most został zniszczony dopiero siódmego dnia, w dziesiątym nalocie, i Yossarian zabił wtedy Krafta i jego załogę, naprowadzając powtórnie na cel swój klucz złożony z sześciu samolotów. Yossarian zawrócił, ponieważ był wtedy jeszcze odważny. Dopóki bomby nie poszły, nie odrywał się ani na chwilę od celownika, a kiedy wreszcie się obejrzał, całe wnętrze samolotu zalane było niesamowitą pomarańczową poświatą. W pierwszej chwili pomyślał, że to ich samolot stanął w płomieniach. Potem ujrzał tuż nad sobą samolot z płonącym silnikiem i wrzasnął przez telefon pokładowy do McWatta, żeby zrobił ostry skręt w lewo. Sekundę później od samolotu Krafta odpadło skrzydło. Płonący wrak poleciał w dół, najpierw kadłub, za nim wirujące skrzydło, a grad drobnych odłamków zabębnił w dach samolotu Yossariana wśród nieustannego ba-bach! ba-bach! ba-bach! grzmocącej do nich artylerii przeciwlotniczej.
Po wylądowaniu, kiedy odprowadzany ponurymi spojrzeniami pozostałych lotników szedł w tępym przygnębieniu złożyć raport wywiadowczy kapitanowi Blackowi, który siedział pod zielonym daszkiem namiotu odpraw, dowiedział się, że w namiocie czekają na niego pułkownik Cathcart i pułkownik Korn. W wejściu stał major Danby, wśród grobowej ciszy odpędzając gestami wszystkich innych. Yossarian ze zmęczenia ledwie powłóczył nogami i chciał czym prędzej zdjąć z siebie klejące się ubranie. Wchodził do namiotu odpraw w rozterce, nie bardzo wiedząc, jak się ustosunkować do Krafta i jego załogi, zginęli bowiem z dala od niego w samotnej i niemej męce, podczas gdy jego pochłaniał całkowicie ten sam wstrętny, bolesny dylemat – obowiązek czy wieczne potępienie.
Pułkownik Cathcart był wstrząśnięty wypadkiem.
– Dwa razy? – spytał.
– Za pierwszym razem nie zdążyłem wycelować – odpowiedział Yossarian, nie podnosząc oczu.
Ich głosy pobrzmiewały słabym echem w długim i wąskim pomieszczeniu.
– Ale drugi raz? – powtórzył pułkownik Cathcart z jawnym niedowierzaniem.
– Za pierwszym razem nie zdążyłem wycelować – powtórzył Yossarian.
– Ale Kraft by nie zginął.
– I most stałby nadal.
– Dobrze wyszkolony bombardier powinien rzucić bomby za pierwszym razem – przypomniał mu pułkownik Cathcart. – Pięciu pozostałych bombardierów zrzuciło bomby za pierwszym razem.
– I nie trafili – powiedział Yossarian. – Musielibyśmy lecieć tam jeszcze raz.
– I wtedy może trafilibyście za pierwszym razem.
– Albo nie trafiłbym wcale.
– Ale może obeszłoby się bez strat.
– A może byłyby większe straty i most stałby nadal. Myślałem, że chodzi o zniszczenie tego mostu.
– Nie sprzeczajcie się ze mną – powiedział pułkownik Cathcart. – Jesteśmy w wystarczająco trudnej sytuacji.
– Ja się nie sprzeczam, panie pułkowniku.
– Jak to nie? Nawet teraz się sprzeczacie.
– Tak jest, panie pułkowniku. Przepraszam, panie pułkowniku.
Pułkownik Cathcart z chrzęstem wyłamywał sobie palce. Pułkownik Korn, przysadzisty, czarniawy, sflaczały mężczyzna z ciastowatym brzuchem, siedział całkowicie rozluźniony na jednej z ławek pierwszego rzędu, z dłońmi splecionymi wygodnie na czubku łysej opalonej głowy. Jego oczy za połyskującymi okularami bez oprawek zdradzały rozbawienie.
– Staramy się być w tej sprawie całkowicie obiektywni – podpowiedział pułkownikowi Cathcartowi.
– Staramy się być w tej sprawie całkowicie obiektywni – powiedział pułkownik Cathcart z zapałem, jakby nagle doznał olśnienia. – Nie jestem bynajmniej sentymentalny czy coś z tych rzeczy. Guzik mnie obchodzą ludzie i samolot. Chodzi o to, że to tak parszywie wygląda w raporcie. Jak mam coś takiego zatuszować w raporcie?
– Może mi pan dać medal – zaproponował Yossarian nieśmiało.
– Za to, że nalatywaliście dwukrotnie?
– Dał pan medal Joemu Głodomorowi, kiedy przez pomyłkę strącił samolot.
Pułkownik Cathcart roześmiał się ponuro.
– Będziecie mieli szczęście, jeżeli nie postawimy was przed sądem polowym.
– Ale przecież za drugim razem zniszczyłem most – obruszył się Yossarian. – Myślałem, że chciał pan, żeby go zburzyć.
– O, sam już nie wiem, czego chciałem! – zawołał pułkownik Cathcart ze złością. – Słuchajcie, oczywiście chciałem zniszczyć ten most. Miałem z nim same kłopoty, odkąd postanowiłem wysłać was, żebyście go zbombardowali. Ale dlaczego nie mogliście tego zrobić za pierwszym razem?
– Miałem za mało czasu. Mój nawigator nie był pewien, czy jesteśmy nad właściwym miastem.
– Nad właściwym miastem? – zdumiał się pułkownik Cathcart. – Czy chcecie teraz wszystko zwalić na Aarfy’ego?
– Nie, panie pułkowniku. To była moja wina, że pozwoliłem się zagadać. Chcę tylko powiedzieć, że nie jestem nieomylny.
– Nie ma ludzi nieomylnych – stwierdził pułkownik Cathcart stanowczo i po chwili namysłu dodał jakby w uzupełnieniu: – Nie ma też ludzi niezastąpionych.
Nikt nie zaprotestował. Pułkownik Korn przeciągnął się leniwie.
– Musimy podjąć jakąś decyzję – rzekł od niechcenia pod adresem pułkownika Cathcarta.
– Musimy podjąć jakąś decyzję – powiedział pułkownik Cathcart do Yossariana. – A wszystko to wasza wina. Dlaczego zachciało się wam nalatywać powtórnie? Dlaczego nie mogliście zrzucić bomb za pierwszym razem, jak wszyscy inni?
– Za pierwszym razem nie zdążyłem wycelować.
– Wygląda na to, że my też nawracamy drugi raz – przerwał im pułkownik Korn, parskając śmiechem.
– Więc co mamy z nim zrobić? – zawołał w udręce pułkownik Cathcart. – Ludzie czekają przed namiotem.
– Dlaczego właściwie nie mielibyśmy dać mu medalu? – zaproponował pułkownik Korn.
– Za to, że powtórnie podchodził do bombardowania? Za co mamy mu dać ten medal?
– Za to, że powtórnie podchodził do bombardowania – odpowiedział pułkownik Korn, uśmiechając się z zadowoleniem do swoich myśli. – Ostatecznie trzeba było niemałej odwagi, żeby nalatywać na cel powtórnie, kiedy w pobliżu nie było innych samolotów, odwracających uwagę artylerii przeciwlotniczej. A poza tym zniszczył przecież most. Wie pan, to może być rozwiązanie: chwalić się głośno czymś, czego powinniśmy się wstydzić. To jest sposób, który nigdy nie zawodzi.
– Myśli pan, że to się uda?
– Jestem pewien. I na wszelki wypadek awansujemy go jeszcze na kapitana.
– Czy nie sądzi pan, że posuwamy się dalej niż to konieczne?
– Nie, nie sądzę. Lepiej się zabezpieczyć, a stopień kapitana nie robi większej różnicy.
– Dobrze – podjął decyzję pułkownik Cathcart. – Damy mu medal za to, że miał odwagę wrócić na cel. I awansujemy go na kapitana.
Pułkownik Korn sięgnął po czapkę.
– „Wychodzą uśmiechnięci” – zażartował i kiedy wychodzili, objął Yossariana ramieniem.
Czytaj także:
Wariat – fragment powieści Paragraf 22
Pułkownik Cathcart – fragment powieści Paragraf 22
Tłumaczył Lech Jęczmyk
Fragment powieści Josepha Hellera Paragraf 22, wyd. Albatros, Warszawa 2011. Tytuł został dodany przez redakcję „Przekroju”.