Miłość i Posiestrzenie, czyli lekcja Narcyzy Miłość i Posiestrzenie, czyli lekcja Narcyzy
i
Liliana Zeic (Piskorska), Sourcebook no 9, Portret Narcyzy Żmichowskiej, dzięki uprzejmości artystki i galerii lokal_30
Doznania

Miłość i Posiestrzenie, czyli lekcja Narcyzy

Stach Szabłowski
Czyta się 15 minut

Przyznaję, że wzruszyłem się na Pogankach. Na wystawach rzadko mi się to zdarza. Czy mam grubą skórę i wrażliwość nieociosanego kloca? Niewykluczone, ale chodzi też o to, że współczesne sztuki wizualne ogólnie nie operują w rejestrze wzruszeń; sztuka to nie jest melodramat.

Tak się jednak składa, że Poganki ufundowane są właśnie na pewnym melodramacie. Mowa o późnoromantycznej, wydanej w 1846 r., powieści Poganka. Na wystawie w Lokalu_30 po tę zapomnianą dziś książkę sięgają artystki, by symbolicznie przywołać na obszar teraźniejszości jej autorkę: XIX-wieczną nauczycielkę, konspiratorkę i emancypantkę Narcyzę Żmichowską. Przeczytana przez współczesne twórczynie Żmichowska jest postacią, wobec której trudno pozostać obojętnym – nawet, a może wręcz szczególnie, gdy jest się przedstawicielem patriarchatu, jak niżej podpisany.

Poganki nie są biograficzną wystawą o Żmichowskiej. W galerii znalazł się wprawdzie stary egzemplarz jej książki, ale projekty, opowieści i głosy zebrane w Lokalu_30 przez kuratorkę, Agnieszkę Rayzacher, należą do artystek współczesnych. To jest wystawa o teraźniejszości siostrzeństwa praktykowanego w politycznym i społecznym kontekście roku 2021. Żmichowska występuje jako matronka tego przedsięwzięcia, ponieważ w Polsce nowoczesne pojęcie siostrzeństwa zawdzięczamy właśnie jej.

Feministyczne, queerowe Poganki wpisują się w opowieść o emancypacji, której najnowszym rozdziałem jest Strajk Kobiet. Ten ostatni, strajkowy epizod był utrzymany w poetyce rewolucyjnej i poświęcony gniewowi. Poganki mają jednak odrębny ton; to przede wszystkim wystawa o miłości, o siostrzeństwie, ale również o organicznej pracy. Takiemu podejściu matronuje Żmichowska, która została wychowana w atmosferze romantycznej i znała smak rewolucyjnego zapału, ale intelektualną ewolucję kończyła jako pozytywistka.

Wystawa, przy całej swej aktualności, to rów

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Malarz i Owidiusz, czyli queerowa metamorfoza  Malarz i Owidiusz, czyli queerowa metamorfoza 
i
Mikołaj Sobczak, „Metamorfozy”, mat. prasowe
Przemyślenia

Malarz i Owidiusz, czyli queerowa metamorfoza 

Stach Szabłowski

Czy kultura queer jest ładunkiem wybuchowym, zdolnym wysadzić w powietrze fundamenty rzeczywistości? Taką eksplozją straszą samozwańczy strażnicy naszej cywilizacyjnej spuścizny. Ktoś popędliwy powie jednak na to: jeżeli tradycja ma oznaczać tkwienie po kres czasów w dziaderskim patriarchacie i homofobicznej paranoi, to do diabła z tradycją, dorobkiem i spuścizną! 

Mikołaj Sobczak nie należy jednak do osób popędliwych. Zamiast wchodzić w spór z tradycją, prowadzi z nią erudycyjne dysputy. Proponuje obrazy, w których pokazuje queerowy wymiar historii, sztuki i zbiorowej wyobraźni. W malarstwie Sobczaka nieheteronormatywna wrażliwość nie jest obcym ciałem w organizmie uniwersalnej kultury, lecz elementem, bez którego ten organizm nie byłby sobą. Bo czy można sobie wyobrazić zachodnią cywilizację bez Owidiusza, którego malarskie, queerowe odczytanie Sobczak przedstawia na swojej najnowszej wystawie Metamorfozy?

Czytaj dalej