Mistrzowie suspensu
i
„Morderca”, Félix Edouard Vallotton, 1893 r. / Art Institute Chicago
Przemyślenia

Mistrzowie suspensu

Magda Kuydowicz
Czyta się 9 minut

Czym jest dobry kryminał? Łamigłówką, zabawą z czytelnikiem, która przynosi radość z rozwiązanej zagadki. Powinna to być zwarta, nie za długa historia z zaskakującym zakończeniem. Jak te napisane przed laty przez mistrzów gatunku: Patricię Highsmith, Rossa Macdonalda i Raymonda Chandlera.

Mało kto o nich dziś pamięta, a przecież to matka i ojcowie literatury z gatunku noir.

Prozę Patricii Highsmith wielokrotnie ekranizowano (Nieznajomi z pociągu, Utalentowany pan Ripley), a ona sama była tak ekscentryczna i trudna w kontakcie, że doprawdy trudno o lepszą antyreklamę. Do tego pod koniec życia ta amerykańska autorka wydała powieść lesbijską Carol, która doczekała się ekranizacji w 2015 r. z Cate Blanchett w roli głównej. Wcześniej ze względów obyczajowych opublikowała ją pod pseudonimem (Claire Morgan, Prize of Salt).

Pod koniec życia postanowiła zaszokować opinię publiczną po raz ostatni.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Niemoralne, trudne i zaskakujące zachowania bohaterów to jej znak rozpoznawczy. Takie jak romans kobiety z kobietą, wyrzuconej przez to początkowo poza nawias życia towarzyskiego artystycznej bohemy. W tej książce sporo jest wątków podobno autobiograficznych, co tylko podsycało zainteresowanie. I powieścią, i samą autorką. Do tego Highsmith zdecydowała się na szczęśliwy finał swojej lesbijskiej historii. Dziś miałaby swoją stronę, blog i konto na Instagramie. I zbijałaby na tym kapitał. Ale podczas niemal 50 lat kariery, w trakcie której wydała, bagatela, 22 powieści (w tym najbardziej znaną serię o Tomie Ripleyu i kilka tomów kryminalnych opowiadań), Highsmith funkcjonowała raczej jako utalentowana dziwaczka, której w towarzystwie lepiej unikać.

Jej twórczość wywodziła się z literatury egzystencjalnej, a sam Graham Greene nazwał ją „poetką obawy”. W jej kryminałach, które są także po prostu świetną literaturą, dominuje problem tożsamości. Ripley przyjmuje osobowości osób, którymi chciałby być. Zabija, by stać się kimś, kim nie jest. Jest więc doskonałym i przerażającym Zeligiem, jak dziś powiedziałby o nim Woody Allen.

W jej, moim zdaniem najlepszej, powieści Słodka choroba narrator bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę. Wszystko po to, by pod koniec powieści dokonać podwójnego kryminalnego twista i to z choroby psychicznej uczynić temat i powód popełnienia zbrodni. To w istocie powieść psychologiczna o nieszczęśliwej miłości, a nie klasyczny kryminał. Bohater Słodkiej choroby David jest nieszczęśliwie zakochany w Annabelle. Nie może pogodzić się z rozstaniem, mimo że jego wybranka poślubiła innego. W miłosnej udręce śle do niej rozpaczliwe listy pełne namiętnych wyznań. Prześladuje ją także telefonicznie. Uprawia więc klasyczny stalking.

Na pozór David to sympatyczny i poukładany człowiek. Mieszka w pensjonacie. Jest lubiany i towarzyski. Ale ma i swoje drugie życie. W tajemnicy kupuje dom na prowincji, gdzie całkowicie (jak to bywa w prozie Highsmith) zmienia swoją tożsamość. Mąż Annabelle, zniecierpliwiony zachowaniem Davida, postanawia złożyć mu tam wizytę. I wtedy właśnie historia Davida i Annabelle przybiera tragiczny obrót.
 
Patricia Highsmith pisała zgodnie z zasadą, która mówi, aby nie trzymać się utartych reguł. Im dziwniejsze, silniej napiętnowane złem i brakiem moralności zachowanie, tym lepiej dla literatury. Jej książki nie są schematyczne, proste i przewidywalne w konstrukcji – jak choćby proza królowej kryminału Aghaty Christie. Z Patricią Highsmith czytelnik musi wejść kilka pięter wyżej, by posmakować naprawdę dobrej literackiej strawy. Nasyconej niepokojem graniczącym z lekkim zwichrowaniem psychicznym wszystkich występujących w niej postaci. Nic dziwnego, że tę prozę pokochał sam Alfred Hitchcock. I tysiące czytelników na całym świecie.

Ross Macdonald – podobnie jak i jego detektyw, zmęczony i przegrany facet w średnim wieku Lew Archer – to nieustępliwy badacz meandrów ludzkiej psychiki. Dokumentuje przy tej okazji mroczny dla czytelnika świat Ameryki z lat 60. Pisarz używał pseudonimów: John Macdonald, John Ross Macdonald i Ross Macdonald, aby uniknąć pomyłek z twórczością swojej żony – także piszącej kryminały Margaret Sturm.

Lew Archer pojawił się po raz pierwszy w powieści Ruchomy cel z 1949 r., zekranizowanej w latach 60. z Paulem Newmanem w roli głównej. Cykl wszystkich powieści z Archerem liczy aż 18 tytułów. Ich akcja rozgrywa się w nieistniejących w rzeczywistości miejscowościach, takich jak Montevista, Santa Teresa czy Pacific Point.

Sam pisarz mieszkał w Santa Barbara, gdzie osiadł z żoną po wojnie. Z pochodzenia był Kanadyjczykiem. Przystojny i elegancki, z zawadiacko przekrzywionym kapeluszem mógłby swobodnie uchodzić za pierwowzór Archera. Zresztą Paul Newman w ekranizacjach na podstawie jego powieści wygląda podobnie. Zawsze w kącikach ust czai mu się ironiczny uśmiech – tajna broń prywatnego detektywa, często nagabywanego przez bogate, piękne i znudzone luksusowym życiem kobiety w Pacific Point. Mroczne tajemnice rodzinne, sekrety podziemia, alkohol, narkotyki, a przede wszystkim seks i pieniądze jako najczęstsze przyczyny zbrodni – to tematy obecne w prozie Macdonalda.

W świetnej powieści Lewe pieniądze z 1966 r. w miasteczku Montevista obok Los Angeles żyją bogacze, dla których właśnie pieniądze są źródłem największych problemów. Lew Archer zostaje wynajęty przez Petera Jamiesona. Ma sprawdzić tożsamość niejakiego Francisa Martela, który podaje się za uciekiniera politycznego z Francji. Prośba Jamiesona wynika z troski o Wirginię Fablon, jego byłą narzeczoną, z którą Martel chce się ożenić. Śledztwo Archera wykazuje, że Martel faktycznie nie jest tym, za kogo się podaje. Szmugluje do Panamy tytułowe lewe pieniądze z kasyn. Ale to dopiero początek śledztwa i jego licznych komplikacji… Ta powieść została nazwana przez czytelników „typowym Archerem”, bo detektyw musi w niej rozwikłać zagadkę, której korzenie sięgają ukrytych przed laty rodzinnych, często wstydliwych sekretów. Detektyw sam tak puentuje to w powieści: „Teraźniejszość nie może zmienić przeszłości, ale może wydobyć na jaw jej wstydliwe tajemnice, uwypuklić jej bolesne uwarunkowania”. Krytycy nie zostawiali na prozie Macdonalda suchej nitki, ale czytelnicy (w tym ja) go kochali. Głównie za prawdę i wierność zasadom, jakim hołdował jego bohater Lew Archer. Prototyp postaci detektywa w ogóle – i to nie tylko w prozie amerykańskiej.

I wreszcie – król amerykańskiej powieści kryminalnej Raymond Chandler. Macdonald był do niego porównywany, bo obaj zdecydowali się na cykl powieści z jednym bohaterem. Ale umówmy się – Chandler to mistrz, a Ross Macdonald jest przy nim zaledwie zdolnym rzemieślnikiem. Chandler walczył jako żołnierz w pierwszej wojnie światowej. Potem krótko był w RAF-ie.

Pracował jako urzędnik państwowy, pisywał recenzje. Często brakowało mu gotówki.

Po opublikowaniu pierwszych opowiadań kryminalnych w 1933 r. w „Black Mask” poświęcił się już wyłącznie pracy literackiej. Jego pierwsza powieść Głęboki sen ukazała się w 1933 r.

Od roku 1943 Chandler pracował także jako scenarzysta. Jego dwa scenariusze – Błękitna daliaPodwójne ubezpieczenie – były nawet nominowane do Oscara. Zrobił również scenariusz filmowej adaptacji Nieznajomych z pociągu według prozy Patricii Highsmith. Zajmował się publicystyką.

Jego bohater – słynny Philip Marlowe – to postać kultowa dla fanów gatunku crime fiction, który Chandler uprawiał. Detektyw w jednej chwili uwiódł mnie swoim sarkastycznym poczuciem humoru.

Do dziś jestem mu wierna. Żaden inny policjant żyjący na kartach powieści nie ma w moim przekonaniu tak magnetycznej siły przyciągania. Samotnik (dopiero w Tajemnicach Poodle Springs, wydanych pośmiertnie przez J.B. Parkera, ma żonę), grający sam ze sobą w szachy, karmiący sójki orzeszkami i popijający hektolitrami whisky to także pyskaty i niebywale inteligentny facet. Często jest delikatnie na bakier z prawem, ale zawsze bywa rycerski wobec kobiet.

Do tego jest przystojny, dowcipny i… nieprzekupny. Żyje według własnych zasad.

Chandler oprócz genialnej konstrukcji bohatera wypracował także oryginalny język.

A to w literaturze najtrudniejsze. Poza tym to świetny opowiadacz historii. Jego świat przyciąga nas i odpycha jednocześnie. Pełno w nim roznegliżowanych i zdemoralizowanych piękności, które chcą Marlowe’a uwieść, w sobie tylko znanym i niezbyt szlachetnym celu. Zakapiorów z piekła rodem o gołębim sercu też u Chandlera nie brakuje. Jak słynny ogromny Myszka Malloy z Żegnaj, laleczko, który dla swojej Velmy gotów jest zrobić wszystko. To jedna z najbardziej znanych powieści Chandlera, z 1940 r. Był wtedy u szczytu literackiej sławy.

Philip Marlowe prowadzi w książce rutynowe śledztwo w jednej z dzielnic Los Angeles. Staje się świadkiem bójki w lokalu dla Murzynów, wywołanej właśnie przez Myszkę Malloya, recydywistę, który wyszedł z więzienia. Myszka szuka Velmy, swojej ukochanej sprzed lat. Tego samego dnia do Marlowe'a zgłasza się niejaki Lindsay Marriott. Potrzebuje ochrony przy niezbyt legalnej transakcji. Po dotarciu na jej miejsce Marlowe zostaje jednak ogłuszony. A gdy dochodzi do siebie, odkrywa, że Marriott nie żyje….

Piękne kobiety i żądza władzy prowadzą zwykle bohaterów Chandlera do samozagłady.

Niby przeczuwamy ich tragiczny koniec, ale mimo to ulegamy urokowi opowiadanej historii. Wierzymy, że jakoś im się uda. Bo Marlowe znajdzie rozwiązanie i wybawi ich z kłopotów.

Prawdopodobieństwo zdarzeń w prozie Chandlera jest wysokie, bo to dobry obserwator ludzkiej natury. Autor bardziej niż na rozwikłaniu zagadki kryminalnej skupiał się zawsze na opisie środowiska, w którym rozgrywa się akcja. Analizuje psychikę bohaterów. Zresztą pisarz przyznawał się do swojej fascynacji prozą Dashiella Hammetta. I na nim się wzorował.

Sam Chandler zmagał się z problemem alkoholowym i był podobno niezbyt szczęśliwy w związku z dużo starszą od siebie kobietą. Złośliwi twierdzili nawet, że kochał głównie swojego kota, whisky i fajkę, ale to chyba nieprawda, bo jego związek trwał 30 lat. Już w 1924 r. Chandler ożenił się bowiem z Pearl Cecily Bowen, matką swojego kolegi z wojska. Po jej śmierci w 1954 r. przeżył załamanie nerwowe. Próbował nawet popełnić samobójstwo. Pięć lat później zmarł na zapalenie płuc w swoim domu w La Jolla, opisanym jako Esmeralda w ostatniej przez niego wydanej powieści Playback.

Słynny utwór Dire Straits Private Investigations wzorowany jest na postaci i przygodach Marlowe'a. Siła przyciągania właściwa powieściom Chandlera wciąż działa. Podobnie jak magia prozy całej trójki mistrzów suspensu, która zadziwi, zapewniam, niejednego niedowiarka. Smacznej lektury!
 

Czytaj również:

Zabici zimą 2018 roku
Przemyślenia

Zabici zimą 2018 roku

Magda Kuydowicz

Robert Małecki był przez wiele lat toruńskim dziennikarzem, pisał do miejskiej gazety. Wcześniej studiował filozofię. A co najważniejsze już od dzieciństwa czytał kryminały.

Jego pierwsza powieść Najgorsze dopiero nadejdzie o dziennikarzu Marku Bennerze, który rozpaczliwie poszukuje zaginionej żony, powstawała sześć długich lat. Kilka nieopublikowanych wersji dotąd zalega na dnie szafy toruńskiego pisarza. Małecki przyznaje, że dziś wstydzi się do nich zajrzeć. Debiutancka powieść ukazała się w 2016 r. Tak z dziennikarza Małeckiego narodził się pisarz. Kolejne tomy przypominającej klasyczne thrillery kryminalnej sagi (Porzuć swój strach, Koszmary zasną ostatnie) przygód Marka Bennera już za nami. Tajemnica zaginionej żony została wyjaśniona, a pisarz postanowił zmienić gatunek.

Czytaj dalej