
Terraformacja jest ekscytującą koncepcją z czysto fantastycznonaukowego punktu widzenia, ale zbyt wiele przemawia przeciwko niej. Nie sądzę, żeby do niej doszło w takim układzie, w jakim dziś istniejemy – jako zbiór mniej lub bardziej demokratycznych społeczeństw coraz bardziej uświadamiających się ekologicznie – mówi Mateusz Józefowicz z Mars Society Polska. Rozmawiamy o faktach oraz mitach dotyczących Czerwonej Planety i jej potencjalnej kolonizacji przez gatunek ludzki.
Dariusz Kuźma: Kiedy rozpoczęła się kulturowa fascynacja Marsem? Wraz z literaturą fantastyczną typu Wojna światów H.G. Wellsa i Księżniczka Marsa Edgara Rice’a Burroughsa?
Mateusz Józefowicz: Książki Wellsa i Burroughsa, a później także mitologizowane w masowej wyobraźni wydarzenia w rodzaju słuchowiska Orsona Wellesa, były efektownym skutkiem, nie katalizatorem. Zaczęło się razem z „odkryciem” tzw. kanałów marsjańskich przez XIX-wiecznych astronomów. Najpierw Giovanni Schiaparelli zaobserwował na powierzchni Marsa linie proste, co środowisko naukowe sprowokowało do dyskusji na temat możliwości istnienia inteligentnego życia, a później Percival Lowell popularyzował tezę, że jest to niezbity dowód na struktury będące wytworem cywilizacji. Wspomniane książki i opowiadania, takie jak Odyseja marsjańska Stanleya Weinbauma, wytworzyły w światowej kulturze popularnej różne wizje tejże cywilizacji. Na początku przeważała wizja „zielonych ludzików”, które zechcą podbić Ziemię i nas zjeść. Mimo wielu prób odczarowania takich wyobrażeń wszystko zaczęło się zmieniać wraz z postępem nauki, a zostało ugruntowane dopiero w latach 90. Z jednej strony Trylogią marsjańską Kima Stanleya Robinsona, uznawaną za