Kto nie czytał „Dzwonnika z Notre Dame” (inna wersja tytułu — „Katedra Marii Panny w Paryżu”), kto nie pamięta pięknej ekranizacji tej powieści Victora Hugo, kto nie słyszał o mrocznej postaci karłowatego olbrzyma Quasimodo, ten niech dalej nie czyta… Reporter „P.” w 1992 r. pojechał sprawdzić, kto dzwoni na wieżach Notre Dame.
Monsieur le bouton, jest pan równie niedostępny jak pański najsławniejszy poprzednik, Quasimodo. Łatwiej mi było dostać się do Pałacu Elizejskiego niż do pana.
Przesadza pan. Wystarczyło przyjść do katedry.
Pan żartuje. Strażnicy nie wpuścili mnie nawet do zakrystii, więc zacząłem szukać protekcji. Red. Jullien z „Le Nouvel Observateur”, w dodatku brat arcybiskupa Reims, polecił mnie księdzu Fournier. Dzięki temu, po kilku dalszych uprzejmych rozmowach, dotarłem do intendenta, tzn. dyrektora administracyjnego katedry. Pan Girard potraktował mnie elegancko, ale odmownie. Ponieważ dzwonnica należy do państwa, więc mogę kupić turystyczny bilet za 6 dolarów, wejść na wieżę i próbować nakłonić strażnika (napiwek to argument najlepszy), aby otwarł kolejne drzwi i pozwolił mi sfotografować wielki dzwon — Emmanuela. Na dalszą rozmowę pan intendent nie miał czasu — teraz pochłonięty jest całkowicie przygotowaniem inauguracji wielkich organów katedralnych.
Musi pan zrozumieć, że nie tylko nasz intendent, ale wszyscy w katedrze, ba — cała Francja żyje tym wydarzeniem. Organy Notre Dame — to chluba naszego kościoła, największy instrument w kraju i jeden