Mordercy niewiniątek Mordercy niewiniątek
Przemyślenia

Mordercy niewiniątek

Adam Węgłowski
Czyta się 6 minut

Antysemityzm raczkował już w starożytnym Egipcie. Nie lepiej było w Rzymie, gdzie wyznawców judaizmu mylono z chrześcijanami, ponieważ wiara w jednego Boga wydawała się nad Tybrem jednakowo niezrozumiała. I jednym, i drugim zarzucano przy okazji, że składają ofiary z ludzi. Kiedy zaś chrześcijaństwo urosło w siłę, uprzedzenia wobec Żydów wcale nie znikły. Wręcz przeciwnie. Chrześcijaństwo zaczęło widzieć w „starszych braciach” przede wszystkim odpowiedzialnych za śmierć Jezusa.

Doszły do tego tendencyjne legendy. Na przykład, że zakrwawione odbicie twarzy Chrystusa utrwalone na chuście Weroniki wyleczyło z poważnej choroby rzymskiego cesarza – ten zaś, w podzięce dla chrześcijan i z zemsty na narodzie, który skazał Jezusa, zniszczył Jerozolimę. Potem ci Żydzi, którzy nie zginęli, musieli tułać się po całym bożym świecie…

W średniowiecznej Europie chrześcijanie oskarżali wyznawców religii mojżeszowej o wszelkie niegodziwości: od zatruwania studni i roznoszenia zarazy po kradzieże Hostii i bluźnierstwa. Były to oszczerstwa, choć niewątpliwie zdarzali się Żydzi, którzy w ten czy inny sposób manifestowali swoją niechęć do chrześcijaństwa czy je wyśmiewali. Warto też zauważyć, że wielu żydowskich uczonych zajmowało się również kabałą, alchemią, numerologią – a to mogło podsycać antysemickie uprzedzenia niewyedukowanego pospólstwa. Było wśród wyznawców judaizmu także wielu lekarzy, a oddawanie swojego życia i zdrowia pod opiekę „morderców Jezusa” budziło ambiwalentne odczucia wielu prostych chrześcijan.

Pojawił się wtedy (jakże chwytliwy, jak się okazało) zarzut, że Żydzi potrzebują krwi chrześcijan. Po pierwsze kurują nią swoje rany po obrzezaniu, po drugie leczą nią rozmaite nieprzyjemne choroby (np. świerzb), a po trzecie używają jej do robienia macy, czyli specjalnego przaśnego chleba na żydowskie święto Pesach. I tu potrzebna rzekomo była krew specyficzna: chrześcijańskiego dziecka!

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Na obrzeżach krucjaty

Pierwsze oskarżenia o takie zabójstwa, zwane mordami rytualnymi, pojawiły się jeszcze w starożytności. Sprawy nabrały tempa w połowie XII w. Czas był nieprzypadkowy: to epoka wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej. Tak się składa, że podczas pierwszej krucjaty – jak wspominał pewien anonimowy żydowski kronikarz z Nadrenii w roku 1096 – doszło na trasie przemarszu krzyżowców i ciągnącego za rycerzami pospólstwa do antysemickich rozruchów w Moguncji, Wormacji i innych miastach nad Renem. Awanturnicy zaczęli głośno oskarżać Żydów o ukrzyżowanie Jezusa i rzucili się do mordowania. Zaatakowani mieli wyrzec się wiary albo zginąć. Wedle kronikarza były przypadki, że żydowscy rodzice woleli uśmiercić własne potomstwo niż pod przymusem je ochrzcić.

Do dziś w kościele w Sandomierzu jest przechowywane (coraz bardziej wstydliwie) barokowe malowidło pokazujące mord rytualny. W naszej części świata te antysemickie przesądy były żywe jeszcze w XIX i XX w. 

Być może to wtedy w umysłach sprawców pogromu zakwitła myśl, że skoro Żydzi są w stanie przelać krew swoich dzieci, to co dopiero mogą zrobić maleństwom chrześcijan? Pół wieku później, w 1144 r. w Norwich oskarżono żydowską wspólnotę o mord rytualny na 12-latku imieniem William. Władze kościelne postanowiły kanonizować chłopca jako męczennika. Rozpowiadano przy okazji, że do takich zabójstw dochodzi systematycznie. Zaczęły powstawać o nich legendy i książki. Według historyków przez kilkaset lat odnotowano w Europie tysiące takich oskarżeń, a około 150 zakończyło się procesami sądowymi przeciw Żydom.

Galopujące uprzedzenia

Zaczęło się więc od Anglii, potem szaleństwo rozlało się na Francję, Niemcy, Italię, Półwysep Iberyjski, Europę Wschodnią… Do dziś w kościele w Sandomierzu jest przechowywane (coraz bardziej wstydliwie) barokowe malowidło pokazujące mord rytualny. W naszej części świata te antysemickie przesądy były żywe jeszcze w XIX i XX w. Przykładem rok 1882, gdy w Austro-Węgrzech toczyły się dwa procesy o mord rytualny. Jednego dokonać mieli Żydzi z węgierskiego miasteczka Tisza Eszlar na chrześcijańskiej nastolatce Esterze Solymossi. Drugiego – żydowska rodzina Ritterów z galicyjskiej wsi Lutcza na swojej służącej Franciszce Mnich. W pierwszym przypadku sprawa zakończyła się po wyłowieniu zwłok dziewczynki, która prawdopodobnie utonęła. W drugim – dopiero po ciągnących się kilka lat procesach Ritterowie zostali uwolnieni od zarzutu mordu rytualnego i wyszli na wolność, jednakże kwestia, jak naprawdę zginęła kobieta, pozostała nierozstrzygnięta. Sprawa nabrała takiego rozgłosu, że nawiązywała do niej nawet brytyjska prasa w związku z poszukiwaniami nieuchwytnego londyńskiego mordercy Kuby Rozpruwacza. Na celowniku znaleźli się wtedy – a jakże – Żydzi, głównie emigranci z ziem polskich.

Jednak prawdziwą kuźnią fake newsów o Żydach stało się Imperium Rosyjskie. To tam w 1913 r. toczyła się słynna sprawa Bejlisa – ostatni w Europie proces o dokonanie mordu rytualnego przez Żydów. I to w Rosji powstały na początku XX w. Protokoły Mędrców Syjonu – słynna fałszywka mająca być dowodem na żydowskie knowania: żądzę panowania nad światem, chciwość, walkę z Kościołem itp.

Carska prowokacja

Protokoły Mędrców Syjonu nagryzmolił niejaki Matwiej Gołowiński, współpracownik rosyjskiej tajnej policji Ochrany. Pisał na jej zamówienie, carski aparat bezpieczeństwa uważał bowiem Żydów za nielojalnych obywateli, wichrzycieli, liberałów i rewolucjonistów. Poza tym byli idealnym kozłem ofiarnym, na którego zrzucić można było wszelkie klęski, niepowodzenia i kryzysy, jakich doświadczyła Rosja.

Co ciekawe, Protokoły są najzwyczajniej w świecie plagiatem pamfletu Rozmowy w piekle między Machiavellim i Monteskiuszem Maurice’a Joly’ego z 1864 r. – krytykującego jednak nie Żydów, a rządy we Francji Napoleona III. Czerpał przy tym pełnymi garściami z podobnych spiskowych teorii dotyczących ukrytych knowań… jezuitów. Ochrana w to miejsce podstawiła po prostu przywódców Żydów, zebranych na specjalnej naradzie. Notabene to też był pomysł splagiatowany – z antysemickiej powieści Biarritz (1868), wspominającej o cmentarnej naradzie przedstawicieli Dwunastu Plemion Izraela na starym żydowskim cmentarzu w Pradze.

Sprawę tego fałszerstwa opisał m.in. prof. Janusz Tazbir w książce Protokoły Mędrców Syjonu. Autentyk czy falsyfikat. Jego okoliczności stały się też kanwą powieści Cmentarz w Pradze Umberto Eco. Ale uparci antysemici wciąż wiedzą swoje.

 

Czytaj również:

Zrób z wroga wampira! Zrób z wroga wampira!
Wiedza i niewiedza

Zrób z wroga wampira!

Adam Węgłowski

Francuski arystokrata Gilles de Rais podczas wojny stuletniej walczył u boku Joanny d’Arc. Jemu do świętości było jednak daleko. Zaszywszy się w zamku, zaczął oddawać się okultyzmowi. Kto wie, może to nawet przykład natchnionej Dziewicy Orleańskiej zmotywował go do szukania kontaktów z siłami nadprzyrodzonymi? Sęk w tym, że w jego przypadku chodziło o czarną magię. Na dodatek zadarł z okolicznym duchowieństwem i porwał nawet pewnego księdza. To przesądziło o jego losie. Zarzucono mu herezję i morderstwa – w tym na tle seksualnym. Ofiarami de Raisa byli młodzi chłopcy, podstępnie zwabiani do jego zamczyska. Opisy zbrodni przerażały. Liczba ofiar zaś nigdy nie została jednoznacznie ustalona – może było ich nawet ponad 200. De Rais został osądzony i skazany. 26 października 1440 r. powieszono go, a następnie spalono.

Stał się synonimem seksualnego drapieżcy i seryjnego mordercy, nieomal wampira. Zapewne część opowieści o nim było przesadzonych, jednak na pewno nie można nazwać ich fake newsami. Chociaż pewna grupa okultystów chciała zrobić z Francuza tylko niewinnego „poszukiwacza wiedzy” i ofiarę fanatyzmu religijnego, historycy nie przyznali im racji. Inaczej jest w przypadku innego średniowiecznego możnowładcy, z którego za pomocą pamfletów i plotek zrobiono wampira. Nazywał się Wład Palownik i stał się pierwowzorem hrabiego Drakuli.

Czytaj dalej