Antysemityzm raczkował już w starożytnym Egipcie. Nie lepiej było w Rzymie, gdzie wyznawców judaizmu mylono z chrześcijanami, ponieważ wiara w jednego Boga wydawała się nad Tybrem jednakowo niezrozumiała. I jednym, i drugim zarzucano przy okazji, że składają ofiary z ludzi. Kiedy zaś chrześcijaństwo urosło w siłę, uprzedzenia wobec Żydów wcale nie znikły. Wręcz przeciwnie. Chrześcijaństwo zaczęło widzieć w „starszych braciach” przede wszystkim odpowiedzialnych za śmierć Jezusa.
Doszły do tego tendencyjne legendy. Na przykład, że zakrwawione odbicie twarzy Chrystusa utrwalone na chuście Weroniki wyleczyło z poważnej choroby rzymskiego cesarza – ten zaś, w podzięce dla chrześcijan i z zemsty na narodzie, który skazał Jezusa, zniszczył Jerozolimę. Potem ci Żydzi, którzy nie zginęli, musieli tułać się po całym bożym świecie…
W średniowiecznej Europie chrześcijanie oskarżali wyznawców religii mojżeszowej o wszelkie niegodziwości: od zatruwania studni i roznoszenia zarazy po kradzieże Hostii i bluźnierstwa. Były to oszczerstwa, choć niewątpliwie zdarzali się Żydzi, którzy w ten czy inny sposób manifestowali swoją niechęć do chrześcijaństwa czy je wyśmiewali. Warto też zauważyć, że wielu żydowskich uczonych zajmowało się również kabałą, alchemią, numerologią – a to mogło podsycać antysemickie uprzedzenia niewyedukowanego pospólstwa. Było wśród wyznawców judaizmu także wielu lekarzy, a oddawanie swojego życia i zdrowia pod opiekę „morderców Jezusa” budziło ambiwalentne odczucia wielu prostych chrześcijan.
Pojawił się wtedy (jakże chwytliwy, jak się okazało) zarzut, że Żydzi potrzebują krwi chrześcijan. Po pierwsze kurują nią swoje rany po obrzezaniu, po drugie leczą nią rozmaite nieprzyjemne choroby (np. świerzb), a po trzecie używają jej do robienia macy, czyli specjalnego przaśnego chleba na żydowskie święto Pesach. I tu potrzebna rzekomo była krew specyficzna: chrześcijańskiego dziecka!
Na obrzeżach krucjaty
Pierwsze oskarżenia o takie zabójstwa, zwane mordami rytualnymi, pojawiły się jeszcze w starożytności. Sprawy nabrały tempa w połowie XII w. Czas był nieprzypadkowy: to epoka wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej. Tak się składa, że podczas pierwszej krucjaty – jak wspominał pewien anonimowy żydowski kronikarz z Nadrenii w roku 1096 – doszło na trasie przemarszu krzyżowców i ciągnącego za rycerzami pospólstwa do antysemickich rozruchów w Moguncji, Wormacji i innych miastach nad Renem. Awanturnicy zaczęli głośno oskarżać Żydów o ukrzyżowanie Jezusa i rzucili się do mordowania. Zaatakowani mieli wyrzec się wiary albo zginąć. Wedle kronikarza były przypadki, że żydowscy rodzice woleli uśmiercić własne potomstwo niż pod przymusem je ochrzcić.
Być może to wtedy w umysłach sprawców pogromu zakwitła myśl, że skoro Żydzi są w stanie przelać krew swoich dzieci, to co dopiero mogą zrobić maleństwom chrześcijan? Pół wieku później, w 1144 r. w Norwich oskarżono żydowską wspólnotę o mord rytualny na 12-latku imieniem William. Władze kościelne postanowiły kanonizować chłopca jako męczennika. Rozpowiadano przy okazji, że do takich zabójstw dochodzi systematycznie. Zaczęły powstawać o nich legendy i książki. Według historyków przez kilkaset lat odnotowano w Europie tysiące takich oskarżeń, a około 150 zakończyło się procesami sądowymi przeciw Żydom.
Galopujące uprzedzenia
Zaczęło się więc od Anglii, potem szaleństwo rozlało się na Francję, Niemcy, Italię, Półwysep Iberyjski, Europę Wschodnią… Do dziś w kościele w Sandomierzu jest przechowywane (coraz bardziej wstydliwie) barokowe malowidło pokazujące mord rytualny. W naszej części świata te antysemickie przesądy były żywe jeszcze w XIX i XX w. Przykładem rok 1882, gdy w Austro-Węgrzech toczyły się dwa procesy o mord rytualny. Jednego dokonać mieli Żydzi z węgierskiego miasteczka Tisza Eszlar na chrześcijańskiej nastolatce Esterze Solymossi. Drugiego – żydowska rodzina Ritterów z galicyjskiej wsi Lutcza na swojej służącej Franciszce Mnich. W pierwszym przypadku sprawa zakończyła się po wyłowieniu zwłok dziewczynki, która prawdopodobnie utonęła. W drugim – dopiero po ciągnących się kilka lat procesach Ritterowie zostali uwolnieni od zarzutu mordu rytualnego i wyszli na wolność, jednakże kwestia, jak naprawdę zginęła kobieta, pozostała nierozstrzygnięta. Sprawa nabrała takiego rozgłosu, że nawiązywała do niej nawet brytyjska prasa w związku z poszukiwaniami nieuchwytnego londyńskiego mordercy Kuby Rozpruwacza. Na celowniku znaleźli się wtedy – a jakże – Żydzi, głównie emigranci z ziem polskich.
Jednak prawdziwą kuźnią fake newsów o Żydach stało się Imperium Rosyjskie. To tam w 1913 r. toczyła się słynna sprawa Bejlisa – ostatni w Europie proces o dokonanie mordu rytualnego przez Żydów. I to w Rosji powstały na początku XX w. Protokoły Mędrców Syjonu – słynna fałszywka mająca być dowodem na żydowskie knowania: żądzę panowania nad światem, chciwość, walkę z Kościołem itp.
Carska prowokacja
Protokoły Mędrców Syjonu nagryzmolił niejaki Matwiej Gołowiński, współpracownik rosyjskiej tajnej policji Ochrany. Pisał na jej zamówienie, carski aparat bezpieczeństwa uważał bowiem Żydów za nielojalnych obywateli, wichrzycieli, liberałów i rewolucjonistów. Poza tym byli idealnym kozłem ofiarnym, na którego zrzucić można było wszelkie klęski, niepowodzenia i kryzysy, jakich doświadczyła Rosja.
Co ciekawe, Protokoły są najzwyczajniej w świecie plagiatem pamfletu Rozmowy w piekle między Machiavellim i Monteskiuszem Maurice’a Joly’ego z 1864 r. – krytykującego jednak nie Żydów, a rządy we Francji Napoleona III. Czerpał przy tym pełnymi garściami z podobnych spiskowych teorii dotyczących ukrytych knowań… jezuitów. Ochrana w to miejsce podstawiła po prostu przywódców Żydów, zebranych na specjalnej naradzie. Notabene to też był pomysł splagiatowany – z antysemickiej powieści Biarritz (1868), wspominającej o cmentarnej naradzie przedstawicieli Dwunastu Plemion Izraela na starym żydowskim cmentarzu w Pradze.
Sprawę tego fałszerstwa opisał m.in. prof. Janusz Tazbir w książce Protokoły Mędrców Syjonu. Autentyk czy falsyfikat. Jego okoliczności stały się też kanwą powieści Cmentarz w Pradze Umberto Eco. Ale uparci antysemici wciąż wiedzą swoje.