Sugerowane dźwięki w tle: Holly Herndon, Lonely at the Top
Jako że w niniejszej rubryce podejmujemy tematy z rubieży percepcji dźwięków mniej lub bardziej muzycznych, nie mogło zabraknąć tzw. najnowszych trendów w tej dziedzinie. Otóż od kilku sezonów z playlisty nie schodzą przeboje sygnowane ASMR. Pod tym skrótem nie ukrywa się niszowa wytwórnia ani nawet żaden raper. ASMR, czyli autonomous sensory meridian response, to nic innego jak internetowy fenomen na pograniczu estetyki i fetyszyzmu. A że nazwa, jak i samo zjawisko, jest stosunkowo nowym tworem, skrót do tej pory nie doczekał się przekładu na rodzimy język. Oznacza spontaniczną odpowiedź układu nerwowego na bodźce płynące z różnych zmysłów. Najczęściej reakcje te objawiają się w postaci przyjemnego mrowienia, odczuwalnego w okolicach głowy, szyi, ramion i innych wrażliwych obszarów ludzkiego ciała. Za „uczucie nieziemskiego relaksu”, „mózgowy masaż”, a nawet „orgazm głowy” – jak zwykli opisywać swoje doświadczenia entuzjaści ASMR – odpowiedzialne są zarówno wizualne, jak i dźwiękowe „wyzwalacze”, które towarzyszą nam w codziennych czynnościach. Miłośnika takich doznań możemy spotkać u fryzjera, na poczcie albo w dziale z przyborami szkolnymi – okazuje się bowiem, że dźwięk składania kopert, cięcia papieru i włosów, odgłosy zgniatania plastikowego kubeczka czy układania kredek w piórniku mogą ukoić zszargane nerwy skuteczniej niż garść waleriany. Równie dobrze mogłabym doświadczać dzikiej rozkoszy, pisząc niniejszy tekst (pomijam już fakt zaspokojenia swojej próżności), bo odgłosy uderzania opuszkami palców w klawiaturę i klikanie myszką plasują się wysoko w rankingu ASMR. Nie ma jednoznacznego podziału na dźwięki przyjemne i niepożądane. Podczas gdy ekstremiści rozpływają się nad skrzypieniem styropianu i piłowaniem paznokci pilniczkiem, innym wystarczy dźwięk na granicy słyszalności. Wyzwalaczem może być też szept i mówienie delikatnym głosem, któremu często towarzyszy odgrywanie scenek rodzajowych z użyciem wideo – proszę wpisać te cztery litery w okno przeglądarki, bo jest w czym wybierać.
Aby spotęgować wrażenie intymności, ASMR-owcy korzystają z technologii nagrywania binauralnego. Dwa mikrofony umieszcza się w odległości odpowiadającej oddaleniu od siebie ludzkich uszu, często na tzw. sztucznej głowie. Dzięki takiej rejestracji dźwięku słuchający może potem odnieść wrażenie, że nadawca szepcze mu czułe słówka bezpośrednio do ucha.
Nie musieliśmy długo czekać na opinie specjalistów od zachowań człowieka. W 2015 r. Emma Barratt i Nick Davis ze Swansea University przeprowadzili eksperyment w grupie niemal 500 wyznawców szeptanych nagrań. Psycholodzy chcieli sprawdzić, czy ASMR łagodzi objawy depresji, stresu i bólu. Większość uczestników potraktowała filmy ASMR jako pretekst do wypoczynku i relaksu. Innym technika pomagała zasnąć albo walczyć z codziennym stresem. W skrócie: działa, ale jeszcze nie do końca wiadomo dlaczego. Badacze pozostawiają pole do popisu kolejnym pokoleniom. Być może technika po prostu zajmuje mózg człowieka, aby zanadto „nie myślał”, tylko medytował i oddał się praktykom kontemplacyjnym. Sceptycy najchętniej wykrzyczeliby zwolennikom ASMR prosto do ucha, że fetyszyzują dźwięki i lansują modę na kolejną paranaukę.
Wciąż nie wiadomo, czy wszyscy mogą odczuwać ASMR. Być może ludzie po prostu dzielą się na tych, którzy znaleźli swoje wyzwalacze dobrego samopoczucia, i na tych, którzy nie są ich jeszcze świadomi. Czy to znaczy, że nasze babcie na próżno nuciły nad kołyską „Ach, śpij, kochanie”? Może w ramiona Morfeusza skuteczniej pchnęłoby nas gniecenie mocno wykrochmalonej pościeli?